mBank zarabia krocie pomimo tysięcy przegranych pozwów
mBank jest jedną z najczęściej pozywanych instytucji w sprawach o nieuczciwe kredyty waloryzowane do walut obcych. Bank ten do końca czerwca 2024 r. został pozwany w indywidualnych i zbiorowych procesach dotyczących kredytów indeksowanych kursem franka szwajcarskiego aż 21 621 razy, z czego 17 338 spraw dotyczyło umów aktywnych, a 4 283 dotyczyło kredytów spłaconych. Do końca pierwszego półrocza 2024 prawomocnie rozstrzygnięto 5 827 pozwów, w tym tylko 109 wyroków było korzystnych dla mBank, a aż 5 718 spraw bank przegrał. W ogólnym rozrachunku bank wygrywa zaledwie 2 % wszystkich sporów.
Pomimo powyższych okoliczności mBank w I półroczu 2024 r. zarobił na czysto 684,38 mln zł netto. Osiągając tak wysoki zysk, bank poprawił swój ubiegłoroczny wynik aż 14-ktornie! Olbrzymim zarobkom instytucji nie zaszkodziło dotworzenie w II kw. 2024 r. rezerw na ryzyko frankowe, które wyniosły aż 1,03 mld zł. W ten sposób poziom pokrycia wartości aktywnych hipotek w CHF rezerwami w mBanku wynosi już 130 proc.
Millennium Bank: Sprawy frankowe nie przeszkadzają w osiąganiu wielomilionowych dochodów
Millennium, podobnie jak mBank, może się pochwalić wielomilionowymi zyskami, pomimo tysięcy sporów o kredyty CHF. Zysk netto Millennium Banku za I półrocze br. osiągnął 357 mln zł. Zarobki tej instytucji byłyby o wiele większe, gdyby nie dodatkowe odpisy na sprawy frankowe, które w II kw. 2024 r. wyniosły aż 574,8 mln zł.
Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Millennium Bank instytucja ta do końca II kwartału br. była stroną pozwaną aż 22 141 w procesach dotyczących umów kredytowych waloryzowanych kursem waluty obcej. Dodatkowo Millennium jest stroną procesów o 2 070 umów z nieistniejącego już Euro Banku. Lwią część sporów bank oczywiście prawomocnie przegrywa z kredytobiorcami.
Santander notuje kolejne porażki w sądach, ale jego zyski rosną
Santander, podobnie jak jego konkurenci, odnotowuje znaczące straty w sądach, gdzie przegrywa sprawy z frankowiczami. Mimo tysięcy porażek w sporach z kredytobiorcami, bank wciąż wypracowuje gargantuiczne zyski. Santander Bank Polska odnotował zysk netto za całe I półrocze 2024 r. prawie 2,46 mld zł. Tak wysoki wynik został osiągnięty pomimo dowiązania w II kwartale br. dodatkowych rezerw na ryzyko frankowe wynoszących aż 1,25 mld zł. W ten sposób Santander pokrył portfel czynnych kredytów frankowych na poziomie 100 proc.
Zgodnie z udostępnionymi przez Santander Bank Polska informacjami, instytucja ta otrzymała do końca czerwca 2024 r. ok. 20 400 pozwów frankowych. W sprawie Santander wydano już 3 570 prawomocnych wyroków sprawach o nieuczciwe kredyty. Bank wygrał zaledwie 149 procesów, co oznacza, że od samego początku sporu z kredytobiorcami prawomocnie przegrał 95,8 proc. postępowań.
Skąd te kolosalne zyski w sektorze bankowym?
Według najnowszych danych Komisji Nadzoru Finansowego, sektor bankowy osiągnął zysk w wysokości 20,1 mld zł w pierwszej połowie bieżącego roku. Jeśli podobny wynik udałoby się utrzymać do końca roku, całkowity zysk banków w 2024 r. mógłby wynieść nawet 40 mld zł. Byłby to wzrost o ponad 12 mld zł w porównaniu z rekordowym pod tym względem rokiem 2023 r. Jak to możliwe, że instytucje, które przegrywają tyle spraw, nadal zarabiają miliardy?
Jednym z kluczowych czynników napędzających wzrost przychodów banków w Polsce są wysokie stopy procentowe. Utrzymujące się na wciąż wysokim poziomie stopy prowadzą do wyższych kosztów kredytów, co przekłada się na większe przychody banków z odsetek od udzielonych pożyczek. Zyski z odsetek stanowią główne źródło dochodów banków, a podwyżki stóp procentowych zwiększają ich marże.
Banki w Polsce czerpią ogromne zyski z kontrowersyjnego wskaźnika WIBOR (Warsaw Interbank Offered Rate), który wpływa na wysokość rat kredytów milionów Polaków. WIBOR odgrywa kluczową rolę w ustalaniu oprocentowania kredytów hipotecznych w złotówkach, lecz jego wysokość budzi coraz większe wątpliwości. Wielu ekspertów i klientów banków zastanawia się, na jakiej podstawie wskaźnik ten jest ustalany, a co ważniejsze – czy rzeczywiście odzwierciedla on rzeczywiste koszty pozyskiwania środków przez banki.
WIBOR, będący teoretycznie odzwierciedleniem kosztu, po jakim banki pożyczają sobie nawzajem pieniądze, w praktyce wydaje się być oderwany od rzeczywistości. Wątpliwości co do jego rzetelności narastają, szczególnie w obliczu tego, że wskaźnik ten nie jest oparty na rzeczywistych transakcjach, a jedynie na deklaracjach banków, które mogą być manipulowane. W efekcie wysokość WIBOR-u jest sztucznie zawyżana, co przekłada się na wyższe koszty kredytów, a tym samym większe zyski banków. Warto zastanowić się, czy tak nieprzejrzysty mechanizm, który znacząco uszczupla na budżety domowe Polaków, jest uzasadniony i czy nie powinien zostać zrewidowany lub zastąpiony bardziej transparentnym wskaźnikiem. Pierwsze pytania o uczciwość WIBOR-u zostały już przesłane do Trybunału Sprawiedliwość Unii Europejskiej – przeczyta artykuł: Czy złotówkowicze pójdą śladem frankowiczów? Pierwsze pytanie do TSUE w sprawie WIBOR.
Miliardowe zyski banków to kolejny dowód manipulacji sektora bankowego i jego popleczników
Banki, wspierane przez swoich sprzymierzeńców, w tym przewodniczącego KNF Jacka Jastrzębskiego, niejednokrotnie w przeszłości wnosiły fałszywy lament, ogłaszając rzekomy upadek polskiej bankowości, jeśli frankowicze wciąż będą walczyć o swoje prawa. Oczywiście te czarne scenariusze się nie spełniły, a banki wciąż generują ogromne zyski, zarabiając na kapitale uzyskanym m.in. właśnie od frankowiczów.
Do tej pory banki pozwało już ponad 200 tys. kredytobiorców. Warto podkreślić, że nawet jeśli banki przegrają wszystkie procesy frankowe i oddadzą poszkodowanym konsumentom bezprawnie zabrane pieniądze, to i tak ich bilans na całym procederze frankowym będzie dodatni. Banki bowiem czerpały korzyści z udzielania kredytów frankowych dzięki kreacji fikcyjnego pieniądza, a następnie obracania środkami uzyskiwanymi co miesiąc od frankowiczów. Nieuczciwi kredytodawcy podnoszą wrzask, ponieważ ubolewają nad faktem, że nie mogą zarobić na nieuczciwych umowach tak dużo, jakby tego sobie życzyły. Choć wyniki finansowe banków są imponujące, żarłoczność tych instytucji wydaje się nie mieć granic.
Na szczęście era samowoli banksterów dobiega końca, a frankowicze wywalczyli należne im prawa. Wzrost świadomości konsumenckiej w Polsce sprawił, że ludzie nie obawiają się już pozywać potężnych korporacji. Prawo unijne, zwłaszcza dyrektywa 93/13, stoi na straży interesów konsumentów, jako tej słabszej i poszkodowanej w kontraktach strony. Banki muszą w końcu pogodzić się z tym, że TSUE oraz sądy krajowe wydają wyroki zgodne z prawem, a nie z partykularnymi interesami instytucji finansowych.