Od ponad trzech lat już jestem wolna od franków dzięki ekspertom ŻBK i prawomocnemu wyrokowi sądu apelacyjnego w 2020 roku. Zaczęło się od tego, że zdecydowałam się pozwać bank po trudnych kilkunastu latach życia z tzw. kredytem frankowym. Te lata, niestety, uważam za stracone. Kredyt zmusił mnie do decyzji, których pewnie nie podjęłabym, gdybym nie była uzależniona od tego toksycznego, parafinansowego produktu.
Nie od razu po wyroku wróciłam do życia na moich warunkach. Nieuczciwy kredyt wycisnął na mnie ogromne piętno. Prowadząc życie uzależnione od finansowego dyktatu banku, nie mogłam w pełni wykorzystać mojego potencjału, a stracone lata trudno odzyskać.
Jednak każdy tydzień, miesiąc i rok przybliżają mnie do tego, by małymi krokami odbudowywać to, co latami zabierał mi bank. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie społeczność Życia Bez Kredytu. To siła i ludzie, którzy każdego dnia udowadniają mi, że wspólnota jest ważniejsza niż interes jednostki.
To co w istocie zrobiły banki, wprowadzając na rynek toksyczne produkty finansowe, to nic innego jak rozbicie społeczeństwa. Chciwi kredytodawcy doprowadzili do tego, że zależność finansowa od banku stała się ważniejsza od wspólnego interesu wszystkich obywateli. Wydawało się nam, że tylko pracując ponad siły i tracąc relacje z bliskimi, spełnimy nasz obowiązek wobec instytucji, która okazała się naszym oprawcą. Ludzie z natury są skłonni do poświęceń w imię bezpieczeństwa. Tylko w tym przypadku to bezpieczeństwo było źle rozumiane i dziś już wiemy, że całkowicie pozorne.
Co więcej, znów muszę użyć słowa „niestety”, bank, a właściwie świetnie skrojony mechanizm cynicznej manipulacji, doprowadził do tego, że działaliśmy autodestrukcyjnie i wielu frankowiczom wciąż trudno wyjść z tej matni finansowego długu.
Dlaczego tak się dzieje? Jak działa ten mechanizm? Świetnie opisał to znany kanadyjski lekarz Gabor Mate w książce, którą napisał wspólnie z synem „Mit normalności”. Chcąc przybliżyć nam metody uzdrowienia, Mate zdiagnozował chorobę, która nas toczy, a która moim zdaniem świetnie pokazuje, dlaczego tak trudno nam było – i często wciąż jest – uwolnić się od szkodliwych schematów i relacji. „(…)Najpowszechniejsze przeszkody na drodze do uzdrowienia to paraliżujące poczucie winy, nienawiść własna i zjawiska pokrewne – wyrzekanie się samego siebie, autosabotaż, skłonność samodestrukcyjna oraz blokady w pamięci emocjonalnej, czyli coś, co możemy nazwać wypieraniem bólu. (…)” 1*.
Mam wrażenie, że właśnie na tych mechanizmach dziś opiera się cała strategia systemu bankowego i próba obarczenia winą za kredyty frankowe samych frankowiczów.
Dlaczego o tym wspominam? Bo jestem przekonana, że to mechanizm, który też skutecznie zadziałał i na mnie. Dlatego tak trudno było mi podjąć decyzję o uwolnieniu się od kredytu, a już po wygranej długo nie byłam w stanie faktycznie cieszyć się wygraną! Miałam poczucie, że mi się to nie należało. Tak jakbym dobrowolnie godziła się na nieuczciwą umowę i była przekonana, że to jest lepsze niż uczciwość. Dziś już wiem, że była to doskonale ukartowana manipulacja banku.
Dlaczego, mimo tych skrajnych emocji, postanowiłam wciąż być członkinią społeczności Życie Bez Kredytu, a swoim doświadczeniem wspierać innych Frankowiczów? Dlatego, że wspólnota to wszystko co mamy. I jest ważniejsza niż osamotnienie w relacji z bankiem
Dziś nasza świadomość konsumencka, ale też społeczna, pokazuje nam, że tylko wspólnoty mają szanse przeciwstawić się naciskom, zniewoleniu i działaniu sił zewnętrznych. Wystarczy spojrzeć za naszą wschodnią granicę. Wspólne działanie może zatrzymać nawet potężnego wroga.
Wszędzie tam, gdzie jesteśmy razem, jest nam łatwiej. Dlatego myślę, że stworzenie społeczności Życie Bez Kredytu przez Kamila Chwiedosika, a także poczucie, że jest się razem na przekór propagandzie banków i próbom poróżnienia nas, jest jego ogromnym sukcesem. Udało mu się 8 lata temu, jako pierwszemu w Polsce, wykrzesać w nas pokłady siły, zaufania oraz wiary, że z bankiem można wygrać. A to, że pozostaliśmy w społeczności (wielu z nas, wygranych prawomocnie członków ŻBK) tylko uwiarygadnia ten sukces.
Ta grupa dała mi siłę i przywróciła poczucie sprawczości. Myślę, że nie ma większej wartości niż ludzie, a to, że możemy się wspierać, doceniać i mieć poczucie przynależności, daje nam moc sprawczą.
To, że w ramach społeczności Życie Bez Kredytu działamy jako Prawo-Mocni Pomocni, dajemy nadzieję i utwierdzamy w trudnych chwilach przekonanie, że ta walka ma sens, to też mój proces uzdrawiania, po latach bezsensu, braku nadziei i paraliżującego strachu, że teraz to moje dzieci odziedziczą mój dług.
Społeczność ŻBK ma już osiem lat! I z miesiąca na miesiąc liczba jej członków i sympatyków stale rośnie. To już grubo ponad 40 tysięcy osób, które każdego dnia przekonują się, że nie są same. A ja mam nadzieję, że razem jako społeczność będziemy działać i trwać. To relacje i przyjaźnie, które wiążą mnie dziś mocniej niż kajdany kredytu.
I właśnie poczucie wspólnoty to dziś moja największa nagroda.