Mariusz, tak jak inni frankowicze, był zapewniany o stabilności kursu franka. We wszystkich przedstawianych mu prognozach rata urosłaby maksymalnie o 10-20%. Jednak po upadku Lehman Brothers i kryzysie finansowym z 2008 roku prawa rynku okazały się nieubłagane. Kapitał uciekający do bezpiecznych przystani, takich jak frank szwajcarski, powoduje, że kurs CHF błyskawicznie rośnie. Rata Mariusza wzrosła dwukrotnie.
„Może nie był to jeszcze taki moment, że rata urosła tak, że nie byłem w stanie jej spłacać, natomiast pojawiła się we mnie niepewność co do przyszłości. Skoro teraz rata wzrosła dwukrotnie ,to czemu nie miałaby wzrosnąć trzy albo czterokrotnie? Wtedy pojawiłby się poważny problem. To była jedna rzecz. Drugą było to, że po prawie 10 latach spłacania okazało się, że tak naprawdę mam wciąż więcej do oddania, niż wziąłem. Więc pytanie, kiedy bym w ogóle spłacił ten kredyt? A co jeśli by się okazało, że za kolejne 10 lat miałbym wciąż do oddania więcej, niż wziąłem? Co to w ogóle za kredyt, w którym po 10 latach rata nie maleje tylko rośnie? Coś było z tym nie tak” – mówi Mariusz.
Złość i bezradność: Moment, w którym zrozumiałem, że zostałem oszukany i pozwałem bank
Entuzjazm związany z zakupem wymarzonego mieszkania szybko został zastąpiony przez złość i bezradność. Kiedy raty kredytu zaczęły gwałtownie rosnąć, Mariusz uświadomił sobie, że został po prostu oszukany. Czuł się sfrustrowany, że kredyt, który miał służyć do realizacji marzeń o własnym mieszkaniu, zaczął negatywnie wpływać na jego życie. Był obciążony nie tylko finansowo, ale także miał ograniczone możliwości w zakresie zmiany pracy czy planowania przyszłości.
„Nawet zachowanie codziennego spokoju stało się trudniejsze, bo zawsze z tyłu głowy miałem tę jedną myśl: „Co dalej z kredytem?”. Wszystkie decyzje, jakie mogłem podjąć, były obarczone większym ryzykiem z uwagi na ten kredyt” – wyznaje Mariusz.
„Tak się składa, że znałem Kamila Chwiedosika jeszcze z dawnych lat. Któregoś dnia przyszedł do mnie i powiedział, że z tymi umowami coś jest nie tak. Zaczął mi to wszystko pokazywać, tłumaczyć i mówi: „Może trzeba pozwać ten bank”?. Ja myślę, ale jak to pozwać bank? Jak pozwać bank w ogóle? Taką wielką instytucję? To wręcz wydawało się absurdalne. Jednak argumenty Kamila były na tyle przekonywujące, że postanowiłem mu zaufać. Szczególnie, że było we mnie dużo złości, bo zostałem oszukany. Czułem, że coś muszę z tym zrobić. Chociaż spróbować, nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to dla samego poczucia walki o sprawiedliwość, o własne dobro. Pewność Kamila co do tego, że możemy wygrać, przekonała mnie, że okej, spróbujmy, idźmy z tym” – kontynuuje.
Pierwsza prawomocna wygrana: Ulga i poczucie sprawiedliwości
Mariusz pozwał bank w 2017 roku. Proces sądowy był dla niego dużym wyzwaniem, w szczególności ze względu na fakt, że nie było wtedy jeszcze prawomocnych wyroków w sprawach CHF. Jednak dzięki wsparciu profesjonalnych prawników odniósł sukces. Wyrok w I instancji został wydany w 2019 roku. Została wniesiona apelacja i pierwszy prawomocny wyrok zapadł w 2020 roku. Sąd przyznał mu rację, a Mariusz poczuł, że może stawić czoła nawet największym wyzwaniom.
„Sprawa była dla mnie stresująca, jak myślę dla każdego, kto nie miał wcześniej do czynienia z sądem. Tak naprawdę w związku z procesem po mojej stronie to nie było dużo pracy. Wiedziałem jakich pytań się mogę spodziewać, więc byłem dobrze przygotowany do tego mentalnie. Wiedziałem też, że mam dobrych prawników, co pomogło mi zachować spokój. Przed procesem wydawało mi się, że będzie ciężko. Wyobrażałem sobie, że będę musiał się zmierzyć z dziesięcioma prawnikami, bankierami, takimi typowymi „wyjadaczami”. A w rzeczywistości okazało się, że naprzeciwko siedziała jakaś taka pani, która wyglądała na lekko przestraszoną. Zadałem jej dwa pytania, a jej odpowiedzi łatwo zbiłem” – opowiada Mariusz o swojej rozprawie o kredyt CHF.
„Ogłoszenie wyroku było całkiem śmieszne, bo sąd nie mówił, że zasądzam to i to, tylko punkt pierwszy coś tam oddalam, punkt drugi coś tam, coś tam. Ja w ogóle nic z tego nie rozumiałem, ale patrzę na moich prawników, a oni się zaczynają cieszyć. To ja myślę ok, chyba jest dobrze. I rzeczywiście było bardzo dobrze, bo wygrałem wszystko. Także niesamowita radość, szczęście, mnóstwo pozytywnych emocji, uczucie ulgi, naprawdę niesamowity moment” – wyznaje Mariusz.
Druga prawomocna wygrana: Ostateczne rozliczenie z bankiem
Pierwszy prawomocny wyrok nie oznaczał jednak końca walki. Kiedy Mariusz składał pozew, uzyskanie zabezpieczenia roszczenia nie było tak powszechne jak dzisiaj. W związku z tym Mariusz przez trzy lata od momentu złożenia pierwszego pozwu nadal musiał spłacać raty kredytu. Konieczny był więc kolejny pozew o zwrot tych pieniędzy spłacanych w trakcie procesu. Sprawa została wniesiona błyskawicznie zaraz po wydaniu pierwszego prawomocnego wyroku. Ostateczne prawomocne zwycięstwo nastąpiło w 2023 roku. Oczywiście proces zakończył się absolutnym zwycięstwem Mariusza, który odzyskał od banku wszystkie pieniądze, które zostały mu odebrane przez bank w związku z toksyczną umową frankową.
„Przede wszystkim należy pamiętać, że kredyt jest dużym obciążeniem. Dla większości frankowiczów te raty stanowią znaczny procent ich przychodów. W momencie, kiedy już nie musisz płacić tych rat, to pojawiają się dwie rzeczy. Raz, ogromna ulga, że dostajesz pieniądze od banku, które nienależnie otrzymał. Dwa, nie ma już raty kredytowej, więc zyskujesz nowe możliwości. Ja odzyskałem więcej kontroli nad swoim życiem, m.in. zdecydowałem się odejść z korporacji i przejść na własną działalność. Moje życie dzięki wygranej sprawie z bankiem bardzo się zmieniło” – opowiada Mariusz.
Wsparcie społeczności w walce o sprawiedliwość
Podczas gdy Mariusz zmagał się z procesem przeciwko bankowi, społeczność Życie Bez Kredytu zaczęła dynamicznie rosnąć. Coraz więcej osób odważało się walczyć o swoje prawa, co tworzyło solidarną grupę wsparcia. Możliwość rozmowy z innymi osobami znajdującymi się w podobnej sytuacji, okazała się dla Mariusza niezwykle pomocna. Dzielenie się obawami i lękami dawało nie tylko wsparcie emocjonalne, ale także motywację do dalszego działania. Wspólna walka wzmacnia pewność siebie i przekonanie, że warto dochodzić swoich praw.
Wsparcie ze strony innych frankowiczów jest szczególnie ważne, gdy banki próbują zniechęcać kredytobiorców do pozwów. Mariusz, podobnie jak inni, musiał stawić czoła presji wywieranej przez instytucje finansowe oraz sponsorowane przez banki media, które publikowały informacje mające na celu wzbudzać niepokój. W takich momentach społeczność okazywała się niezastąpiona, pomagając zachować spokój i pewność, że wytrwałość przyniesie rezultaty. Dla Mariusza wspólnota stała się nie tylko miejscem wymiany doświadczeń, ale także źródłem wsparcia w sporze z przeciwnikiem, który pozornie wydawał się nie do pokonania.
„Inaczej jest, jeśli idziesz sam, a jeśli masz dookoła grono ludzi, którzy też zmagają się z tym samym co ty. Masz możliwość porozmawiania czy to na żywo, czy na forum. Możesz podzielić się swoimi obawami, rozwiać je i pokonać. Szczególnie, że trzeba pamiętać, że jedno to jest pozwanie banku, drugie to jest wyrok, ale bardzo dużo się dzieje pomiędzy. Kiedy przychodzą jakieś pisma z banku, kiedy słyszysz różne rzeczy w wiadomościach, pojawiają się jakieś informacje w gazetach. Banki sieją swoją propagandę, próbują straszyć, próbują zniechęcać ludzi do działania. To są takie momenty, kiedy potrzebne jest wsparcie i potrzebny jest ktoś, kto cię uspokoi i powie, że „hej, wszystko będzie dobrze, możesz spać spokojnie”. To bardzo mi pomogło” – ujawnia Mariusz.
Przełomowe zmiany w orzecznictwie frankowym
Kiedy Mariusz pozywał bank, sytuacja prawna frankowiczów była znacznie bardziej niepewna niż dziś. Jak już wspomnieliśmy, uzyskanie zabezpieczenia roszczenia było wtedy rzadkością, co zmuszało go do kontynuowania spłat kredytu aż do momentu uzyskania prawomocnego wyroku. Obecnie w większości przypadków sądy przyznają takie zabezpieczenia niemal natychmiast po złożeniu pozwu, co pozwala frankowiczom na przerwanie spłacania rat kredytu już na wczesnym etapie procesu. To ogromna zmiana, która znacząco wpływa na komfort psychiczny osób walczących z bankami.
Wzrost liczby wygranych procesów wśród frankowiczów sprawił, że coraz więcej ludzi zaczyna rozważać pozwanie banku. Mariusz zauważa, że choć nadal istnieją osoby, które wciąż zwlekają, obawy o długotrwałe postępowania są już znacznie mniejsze. Dzisiejsze prokonsumenckie orzecznictwo sprawia, że procesy są szybsze i mniej stresujące. Dla wielu frankowicz lżejsza procedura prawna oznacza nie tylko nadzieję na odzyskanie dużych sum pieniędzy, ale także przywrócenie wiary w sprawiedliwość i satysfakcję z wygranej walki z bankiem.
„Dziwię się naprawdę wciąż osobom, które jeszcze nie pozwały banku. Niektórym się nie chce, myślą, że chcą mieć trochę spokoju, ale de facto, biorąc pod uwagę, ile ludzi wygrywa i to, że w ŻBK jest 100% prawomocnych wygranych, naprawdę warto to zrobić. Ryzyko przegrania naprawdę jest nikłe. A to, co zyskujesz, że już nie musisz spłacać tego kredytu, że możesz odzyskać pieniądze, ta satysfakcja związana z tym, że bank cię oszukał i teraz uzyskujesz zadośćuczynienie, jest bardzo ważne i może znacząco poprawić jakość życia” – mówi Mariusz.
W sprawach frankowych kancelaria ma znaczenie
Należy zaznaczyć, że frankowicze, którzy spłacili kredyt w całości, nawet wiele lat temu, również mogą z powodzeniem pozwać bank. Wielu z nich może nie zdaje sobie sprawy, ale oni wciąż mogą odzyskać wszystkie raty kredytu, które wpłacili do banku. A mówimy tu o bardzo dużych kwotach rzędu setek tysięcy, a nawet milionów złotych. Zdaniem Mariusza warto też pozwać bank nie tylko dla korzyści finansowych, ale także dla przywrócenia zaburzonej w Polsce równowagi pomiędzy bankami a ich klientami. Banki nie mogą dłużej pozostać bezkarne i nie można wciąż tolerować ich samowolki. Fala wygranych pozwów przeciwko bankom znacząco umocniła świadomość i ochronę konsumencką w Polsce. Niemniej trzeba pamiętać, że żadna sprawa frankowa z góry nie jest wygrana. O sukcesie kredytobiorcy w dużej mierze decyduje profesjonalizm wybranej przez niego kancelarii prawnej.
„Dociera do mnie mnóstwo sygnałów od ludzi, którzy skorzystali z jakiejś kancelarii, które zaczęły się tym zajmować dopiero na fali popularności frankowiczów. Takie kancelarie próbują ceną skłonić kredytobiorców do skorzystania z ich usług, a tak naprawdę dopiero uczą się na nich, zdobywają doświadczenie. Często się zdarza, że albo po prostu wygrywają za mało, albo wręcz sąd odrzuca taki pozew. A pozwać bank możesz tylko raz, więc to jest bardzo poważna decyzja, do kogo zwrócimy się o pomoc prawną. Trzeba pamiętać, że prowadzenie procesu frankowego wymaga wiele pracy i zaangażowania ekspertów z wielu dziedzin, nie tylko prawa, ale i finansów. Jeśli ktoś myśli, że po prostu może niewielkim kosztem pozwać bank, to wydaje mi się, że tutaj jest dopiero prawdziwe ryzyko. Ryzykowane nie jest samo pozwanie banku, ale kogo wybierasz do reprezentowania swojej sprawy przed sądem” – tłumaczy Mariusz, który cieszy się już życiem bez kredytu i wolnością finansową.