Nie możesz przeczytać? Skorzystaj z odtwarzacza i posłuchaj!
Getting your Trinity Audio player ready... |
Banki krzyczą o kryzysie, ale ich zyski biją rekordy
Niedawny artykuł opublikowany w „Pulsie Biznesu” ujawnił szokujące dane na temat marży odsetkowej stosowanej przez polskie banki. Wynosi ona aż 3,5 proc., co czyni ją najwyższą w Unii Europejskiej. W krajach strefy euro marże te zazwyczaj nie przekraczają 1 proc. – w Niemczech wynosi ona 0,84 proc., w Hiszpanii 0,41 proc., a we Francji zaledwie 0,14 proc. Polska niechlubnie wyróżnia się także na tle państw Europy Środkowo-Wschodniej – w Czechach marża odsetkowa to 1,58 proc., na Słowacji 1,06 proc., a w Bułgarii jedynie 0,53 proc.
Pomimo rekordowych zysków banki nie zamierzają rezygnować z drenowania kieszeni klientów. Nie dość, że nie obniżają kosztów kredytów, to jeszcze zapowiadają ich dalszy wzrost. Straszą ograniczeniem dostępu do kredytów długoterminowych i tłumaczą to rosnącym „ryzykiem prawnym”. Nie chodzi tu jednak o realne zagrożenie dla sektora finansowego, lecz o konsekwencje własnej chciwości. Polskie sądy coraz częściej podważają nieuczciwe umowy kredytowe – nie tylko frankowe, ale także te związane z sankcją kredytu darmowego (SKD) i WIBOR-em. Banki obawiają się, że ich nieetyczne praktyki zostaną ukrócone, dlatego próbują przerzucić koszty swojej nieuczciwości na klientów.
Pod pretekstem „niestabilnego otoczenia prawnego” instytucje finansowe zapowiadają podwyżki marży bankowej, która jest kluczowym składnikiem oprocentowania zmiennego kredytów. Średnia marża dla nowych kredytów hipotecznych wynosi obecnie około 2 proc., ale banki już zapowiadają jej wzrost. Jako powód wskazują wysokie obciążenia podatkowe, interwencje polityczne, a także koszty wakacji kredytowych, które miały rzekomo obciążyć sektor finansowy sumą 16 mld zł. Tymczasem tylko w 2024 roku banki zanotowały rekordowy zysk netto na poziomie 42 mld zł, a rentowność sektora jest najwyższa w historii.
Katastrofa, która nigdy nie nadeszła – kompromitacja banków przed TSUE
Strategia zastraszania klientów nie jest niczym nowym dla sektora bankowego. Przykładem ich manipulacyjnych działań była sprawa C-520/21 rozpatrywana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Banki – wspierane przez Komisję Nadzoru Finansowego – groziły, że jeśli nie będą mogły pobierać wynagrodzenia za „korzystanie z kapitału” po unieważnieniu wadliwych kredytów frankowych, cały sektor bankowy w Polsce upadnie.
Przekaz medialny miał na celu wywołanie paniki i zniechęcenie kredytobiorców do dochodzenia swoich praw. Wyrok TSUE zadał kłam tym absurdalnym twierdzeniom – sądy jednoznacznie orzekły, że banki nie mogą domagać się dodatkowych opłat za kapitał, który udzieliły w ramach nieuczciwych umów. Jak się okazało, sektor bankowy nie tylko nie upadł, ale nadal liczy gigantyczne zyski.
Pomimo tej kompromitacji, banki wciąż stosują te same metody – straszą „katastrofą finansową” za każdym razem, gdy tracą możliwość jednostronnego dyktowania warunków swoim klientom. Kredytobiorcy nie mogą ulegać tym manipulacjom. To nie banki są ofiarami – to one przez lata żerowały na nieuczciwych umowach i teraz ponoszą konsekwencje swoich działań. Zamiast kolejny raz dawać im wiarę, trzeba stanowczo egzekwować swoje prawa i domagać się uczciwości w finansach.
Banki grają strachem, by ukryć własne błędy
Kiedy argumenty się kończą, banki sięgają po strategię zastraszania. Przedstawiają się jako ofiary, choć przez lata to one stosowały nieuczciwe klauzule i wprowadzały kredytobiorców w błąd. Teraz, zamiast ponosić konsekwencje swoich działań, próbują odwrócić uwagę od własnych błędów, kreując narrację o „katastrofalnych skutkach” dla całego społeczeństwa. Tymczasem to nie kredytobiorcy stworzyli wadliwe umowy – zrobili to prawnicy banków, świadomie konstruując zapisy, które dziś masowo podważane są w sądach.
Świetnym przykładem tej manipulacji jest ostatnia wypowiedź Cezarego Stypułkowskiego, wieloletniego prezesa mBanku, a obecnie szefa PEKAO, który stwierdził: „Banki w Polsce nie powinny udzielać hipotek. Są one obciążone takimi ryzykami prawnymi, taką niepewnością i dysfunkcyjnością oraz cwanym prawnictwem”. Tymczasem to właśnie bankowe kancelarie przez lata przygotowywały umowy, których klienci nie byli w stanie zrozumieć, a których zapisy były niezgodne z prawem. Teraz, zamiast ponosić odpowiedzialność za własne decyzje, banki próbują zrzucić winę na konsumentów oraz prawników, którzy pomagają im dochodzić swoich praw.
Groźby, które mają tylko jeden cel – większe zyski
Banki straszą wycofaniem kredytów hipotecznych i skupieniem się wyłącznie na finansowaniu przedsiębiorstw, które uważają za bardziej „przewidywalnych” klientów. W rzeczywistości jednak nie chodzi o stabilność sektora, ale o możliwość dalszego pomnażania zysków przy minimalnym ryzyku. Banki nadal pozyskują tanie finansowanie z lokat i depozytów, a zamiast inwestować w kredyty dla konsumentów, lokują środki w bezpiecznych bonach pieniężnych NBP, oprocentowanych na poziomie 5,75 proc. Obecnie relacja kredytów do depozytów wynosi zaledwie 64,8 proc., co jest najniższym poziomem od 1996 roku.
Jednocześnie banki doskonale zdają sobie sprawę, że popyt na kredyty jest rekordowo niski z powodu wysokiego WIBOR-u i zawyżonych marż. Zamiast jednak dążyć do uczciwych warunków dla kredytobiorców, zapowiadają dalsze ograniczenie akcji kredytowej, by wymusić na rządzących regulacje korzystne dla siebie. Mogą próbować forsować jednolity wzorzec umowy kredytowej, który ograniczy możliwość kwestionowania wadliwych zapisów. Co więcej, ich schizofreniczne podejście do regulacji ujawnia się w tym, że z jednej strony domagają się większej ochrony dla siebie, a z drugiej – aktywnie uczestniczą w projektach deregulacyjnych.
Nie daj się oszukać – masz prawo walczyć!
Społeczność Życie Bez Kredytu udowadnia, że zorganizowana walka z nieuczciwymi praktykami banków przynosi realne efekty. Kredytobiorcy nie są bezbronni – prawo stoi po ich stronie, a sądy coraz częściej wydają wyroki korzystne dla konsumentów. Mimo to banki nadal próbują manipulować opinią publiczną, kreując się na ofiary systemu. Każdy kredytobiorca ma prawo do sprawiedliwego traktowania, a zastraszanie i dezinformacja nie mogą być narzędziem do podważania jego praw.
Szef Związku Banków Polskich Tadeusz Białek w jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi próbował przerzucić odpowiedzialność za rosnące ryzyko prawne na kancelarie prawne, które pomagają kredytobiorcom odzyskać należne im pieniądze. Według niego to nie banki, stosujące nieuczciwe klauzule i naruszające obowiązki informacyjne, są winne – problemem mają być prawnicy reprezentujący klientów. Tymczasem Rzecznik Finansowy Michał Ziemiak podkreśla, że rzeczywista przyczyna wzrostu liczby pozwów jest zupełnie inna: kredytobiorcy stają się coraz bardziej świadomi swoich praw. Dzięki sukcesom frankowiczów również kredytobiorcy złotowi zaczęli analizować swoje umowy i odkrywać w nich niedozwolone zapisy. Banki nie mogą już liczyć na to, że klienci będą biernie akceptować niesprawiedliwe warunki.
Banki liczą na chaos, ale Rzecznik Finansowy staje po stronie kredytobiorców
Michał Ziemiak, który objął stanowisko Rzecznika Finansowego w styczniu 2025 roku, jasno określił swoje stanowisko w sprawie Sankcji Kredytu Darmowego (SKD) oraz kredytów konsumenckich. Jego zdaniem praktyka naliczania odsetek od skredytowanych kosztów, w tym prowizji, nie powinna być standardem. Banki nie mogą żądać oprocentowania od kwot, które faktycznie nie zostały przekazane klientowi. Szczególnie bulwersujące są przypadki, gdy konstrukcja umowy sprawia, że kredytobiorca nie jest w stanie precyzyjnie określić wysokości swojego zobowiązania. Według RF każda umowa powinna jasno określać, jakie kwoty są oprocentowane i ile dokładnie klient będzie musiał zwrócić bankowi.
Jednym z kluczowych zagadnień, które może zaważyć na przyszłości kredytobiorców, jest interpretacja momentu wykonania umowy kredytu konsumenckiego. Banki forsują tezę, że umowa jest wykonana już w chwili wypłaty środków, co oznacza, że kredytobiorca ma jedynie rok na skorzystanie z Sankcji Kredytu Darmowego (SKD). Tymczasem zdaniem Rzecznika Finansowego prawidłowa interpretacja zakłada, że wykonanie umowy następuje dopiero po spłacie ostatniej raty – czyli wtedy, gdy obie strony zrealizowały swoje zobowiązania. To kluczowa kwestia dla tysięcy klientów, którzy mogą jeszcze dochodzić swoich praw.
TSUE potwierdza nieuczciwość banków, a liczba skarg rośnie
W lutym 2025 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał wyrok w polskiej sprawie dotyczącej SKD (C-472/23), potwierdzając, że jednolita sankcja (w formie SKD) za łamanie przez banki przepisów w umowach kredytów konsumenckich jest zgodna z prawem unijnym i zasadą proporcjonalności. Mimo tego banki wciąż próbują wpłynąć na ustawodawców, domagając się mechanizmu miarkowania sankcji, który uzależniałby wysokość konsekwencji od skali naruszeń. W praktyce oznaczałoby to osłabienie ochrony konsumentów i utrudnienie dochodzenia swoich praw.
Polecamy artykuł: Ważna wygrana konsumentów w TSUE w sprawie C-472/23 – to pierwszy taki wyrok.
Tymczasem Biuro Rzecznika Finansowego odnotowało gwałtowny wzrost liczby wniosków o interwencję w sprawach wadliwych kredytów konsumenckich. W styczniu 2025 roku wpłynęło 430 takich wniosków, co stanowi 16-krotny wzrost w porównaniu do stycznia 2024 roku. Kredytobiorcy coraz częściej zgłaszają się także po istotne poglądy Rzecznika, które mogą być pomocne w sądach. W związku z rosnącą liczbą spraw Biuro RF planuje rozszerzenie sieci pełnomocników terenowych, a także analizuje możliwość wystąpienia do Sądu Najwyższego o uchwałę regulującą kwestie SKD.
Banki liczą na bierność kredytobiorców – nie dajmy im tej satysfakcji!
Historia pokazuje, że każda rzekoma „katastrofa sektora finansowego” okazywała się jedynie chwytem marketingowym, mającym zniechęcić kredytobiorców do walki o swoje prawa. Sektor bankowy nie upadł po korzystnych dla frankowiczów wyrokach TSUE i nie upadnie także teraz. Banki liczą na to, że konsumenci się poddadzą i uwierzą w ich narrację o „katastrofalnych skutkach” dla gospodarki.
Nie możemy pozwolić na to, by instytucje finansowe nadal manipulowały opinią publiczną i unikały odpowiedzialności za swoje działania. Kredytobiorcy muszą walczyć o sprawiedliwość, a ich rosnąca świadomość prawna jest największym zagrożeniem dla sektora bankowego. Banki nie mogą ignorować prawa i orzeczeń sądów – a kredytobiorcy nie mogą się bać dochodzenia swoich racji.
Nie dajmy się zastraszyć. Banki liczą, że odpuścimy – udowodnijmy im, że się przeliczyły!
