Blog Frankowicza

Banki boją się pozwów o WIBOR… i intensywnie lobbują w Brukseli

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email
Nie ucichły jeszcze echa afery frankowej, a banki znów muszą mierzyć się z falą trudnych pytań. Tym razem na celowniku jest wskaźnik WIBOR – filar lwiej części udzielonych w Polsce kredytów złotówkowych, który może się okazać równie toksyczny jak osławione hipoteki walutowe. Lawina pozwów o WIBOR dopiero się rozpędza, a wśród kredytobiorców narasta fundamentalne pytanie: „Czy padliśmy ofiarą bankowego oszustwa?”. Dlatego przedstawiciele Związku Banków Polskich w pośpiechu udali się do Brukseli, by za zamkniętymi drzwiami szukać ratunku. Boją się, że powtórzy się historia frankowiczów, a sądy – coraz odważniej – będą unieważniać umowy lub usuwać z nich WIBOR.
Banki boją się pozwów o WIBOR… i intensywnie lobbują w Brukseli
  • Coraz więcej kredytobiorców odzyskuje głos. Konsumenci kwestionują nieuczciwe zapisy i wygrywają sprawy, które jeszcze niedawno wydawały się bez szans
  • Banki ruszyły z ofensywą lobbingową w Brukseli, próbując wyciszyć temat WIBOR-u, zanim rozwinie się pełnoskalowy kryzys prawny
  • Zamiast przyznać się do błędów, sektor bankowy inwestuje w PR, „ekspertów” i naciski polityczne, by utrzymać status quo
  • Komisja Europejska staje się nowym polem bitwy – banki liczą na przychylność komisarz Marii Lues Albuquerque, która związana jest z rynkiem finansowym

 

Nie możesz przeczytać? Skorzystaj z odtwarzacza i posłuchaj!
Getting your Trinity Audio player ready...

Narastające zagrożenie: WIBOR jak drugi frank?

Związek Banków Polskich (ZBP) od lat kojarzy się głównie z komunikatami podważającymi zasadność wyroków TSUE i uchwał Sądu Najwyższego. Głosem tej narracji jest prezes Tadeusz Białek, który aktywnie występuje w mediach, przekonując, że frankowicze nie zostali oszukani, banki mogą kredytować koszty kredytu, a WIBOR jest uczciwy i niepodważalny. Problem polega na tym, że kredytobiorcy coraz częściej mówią „sprawdzam”. Efekt? Ponad 200 tys. pozwów frankowych, kilkanaście tysięcy o sankcję kredytu darmowego i 1,5 tys. spraw o WIBOR.

Choć spraw związanych z WIBOR-em jest najmniej, to właśnie one najbardziej spędzają sen z powiek bankowcom. W grę wchodzi ogromna liczba umów i jeszcze większa wartość finansowa. Szczególnie źle wróży dla sektora pytanie prejudycjalne, które w 2023 roku sąd w Częstochowie wystosował do TSUE. Dotyczy ono m.in. tego, czy WIBOR może być badany pod kątem uczciwości przez sądy krajowe. ZBP dobrze wie, że właśnie od takich pytań zaczął się ich koszmar w sprawach frankowiczów.

Brukselskie pielgrzymki bankowców: ratunek przed TSUE

W tle unijnej polityki finansowej toczy się cicha, lecz strategiczna rozgrywka o przyszłość kredytów opartych na WIBOR-ze. ZBP już dwukrotnie w 2025 roku pojawił się w Brukseli, by forsować własną narrację na temat legalności tego wskaźnika. Pierwsza wizyta w styczniu odbyła się z udziałem rumuńskiego RAB – organizacji reprezentującej banki z Rumunii. Oficjalnie rozmowy dotyczyły „stabilności sektora bankowego” i „proporcjonalności w regulacjach”, jednak nie ulega wątpliwości, że rzeczywistym celem było skonsolidowanie wspólnego frontu wobec narastającej presji ze strony kredytobiorców.Nieprzypadkowo Polska i Rumunia prezentują wspólne stanowisko – oba kraje przeszły już przez burzliwe procesy związane z kredytami frankowymi, a obecnie mierzą się z rosnącym niezadowoleniem klientów, dotkniętych wysokimi stopami procentowymi i nieprzejrzystymi mechanizmami naliczania odsetek.

Kilka tygodni później odbyło się kolejne spotkanie – tym razem ZBP działał już bez udziału rumuńskich partnerów. Tematem przewodnim były bezpośrednio toczące się przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawy dotyczące kredytów opartych na WIBOR-ze. Choć spotkania mają charakter niejawny, cel tych działań nie pozostawia złudzeń: powstrzymać falę pozwów zanim ta osiągnie skalę, z którą nawet silne instytucje finansowe mogą sobie nie poradzić.

Kim jest Maria Lues Albuquerque i dlaczego banki na nią liczą?

W centrum brukselskich rozmów znalazła się Maria Lues Albuquerque – nowa komisarz ds. Usług Finansowych, której zawodowa biografia doskonale rezonuje z interesami sektora bankowego. Dzięki wieloletniemu doświadczeniu w globalnych instytucjach finansowych, Albuquerque jest dla banków rozmówczynią idealną – nie tylko rozumie ich język, ale i podziela ich spojrzenie na ryzyka systemowe.

Swoją karierę rozpoczęła w środowiskach związanych z rynkiem kapitałowym i inwestycjami. W latach 2016–2021 pełniła funkcję niezależnego dyrektora wykonawczego w Arrow Global Group – funduszu specjalizującym się w zarządzaniu wierzytelnościami i aktywami nieruchomościowymi, ze szczególnym naciskiem na odzyskiwanie niespłaconych długów.

Następnie zasiliła zarząd Morgan Stanley – jednej z największych instytucji bankowości inwestycyjnej na świecie, obsługującej fundusze hedgingowe, portfele długu oraz procesy restrukturyzacyjne. Z takim zapleczem nie trzeba jej tłumaczyć, skąd w sektorze bankowym bierze się lęk przed roszczeniami konsumentów. Przeciwnie – Albuquerque jest jedną z tych urzędniczek, które naturalnie identyfikują się z interesami dużych instytucji finansowych.

Z perspektywy Związku Banków Polskich to niebagatelny atut. Dla przedstawicieli sektora stanowi partnerkę do rozmów, która rozumie, że „ryzyko systemowe” to nie tylko zagrożenie dla stabilności gospodarki, ale przede wszystkim – dla bilansów banków. Jej przywiązanie do dyscypliny fiskalnej i rynkowego porządku sprawia, że może być znacznie bardziej otwarta na argumentację sektora finansowego niż na głos konsumentów domagających się sprawiedliwości.

Medialna ofensywa – kreowanie rzeczywistości

Związek Banków Polskich nie ogranicza swojej aktywności wyłącznie do sal sądowych czy brukselskich korytarzy. Równie ważnym frontem tej walki jest sfera medialna – przestrzeń, w której buduje się percepcję społeczną, oswaja opinie publiczną z narracją sektora i próbuje osłabić zaufanie do sądów oraz niezależnych ekspertów. Prezes ZBP Tadeusz Białek regularnie pojawia się w mediach, przekonując o „przewidywalności WIBOR”, „uczciwości banków” i „braku podstaw do pozwów”.

ZBP inwestuje również w tworzenie zaplecza eksperckiego – grupy prawników, ekonomistów i byłych urzędników, którzy wypowiadają się zgodnie z interesem sektora, często jako „niezależni komentatorzy”. W rzeczywistości te same nazwiska pojawiają się w raportach finansowanych przez ZBP, w ekspertyzach pisanych na ich zlecenie i w debatach organizowanych przez zaprzyjaźnione media. Pod pretekstem obiektywizmu budowana jest jednolita narracja, której celem jest przekonanie społeczeństwa, że pozwy o WIBOR to moda lub wynik niezrozumienia działania rynku.

W marcu 2025 r. Polska Agencja Prasowa zorganizowała debatę poświęconą problemowi podważania umów kredytowych, która była w rzeczywistości wydarzeniem PR-owym mającym ocieplić wizerunek banków. Wśród uczestników pojawili się prezes ZBP, sędzia Henryk Walczewski – znany jako jeden z nielicznych sędziów przychylnych sektorowi – oraz reprezentanci kancelarii obsługujących największe banki w kraju. Dyskutowano o „potrzebie edukowania sędziów” oraz konieczności „uwzględniania interesu makroekonomicznego” w rozstrzyganiu sporów indywidualnych. 

Takie działania pokazują, że sektor nie rezygnuje z żadnego kanału wpływu. Celem jest zbudowanie przekonania, że każda wygrana kredytobiorcy to potencjalna szkoda dla stabilności gospodarki. Tym samym próbuje się zepchnąć na margines głos obywateli i podważyć zasadność niezależnych analiz prawnych. Jednak coraz więcej Polaków zaczyna dostrzegać tę grę pozorów – i właśnie dlatego narracja ZBP zaczyna tracić siłę oddziaływania.

Skandal większy niż frankowicze? WIBOR na wokandach sądowych

Wskaźnik WIBOR, który przez dekady był traktowany jako fundament polskiego rynku kredytowego, dziś traci swój nimb niezależności i obiektywności. Na wierzch przebija się prawda, że jego wysokość nie wynika z realnych transakcji międzybankowych, lecz z deklaracji samych banków – tych samych, które czerpią z niego zyski. Choć banki próbują tonować nastroje, twierdząc, że „nie ma powodów do obaw”, sądy zaczynają przyznawać rację kredytobiorcom. Przykład? Dwa przełomowe wyroki z Suwałk.

W pierwszej sprawie, zakończonej jesienią 2024 roku, to kredytobiorczyni – a nie bank – występowała w roli strony broniącej się. Bank wypowiedział jej umowę po zaprzestaniu spłat, jednak sąd oddalił powództwo. Kluczowa okazała się trafnie obrana strategia obrony i skuteczna argumentacja pełnomocnika klientki.

O sprawie pisaliśmy a artykule: Pierwsze zwycięstwo w sprawie WIBOR! Czy jest nadzieja dla złotówkowiczów?

Jeszcze większe poruszenie wywołał wyrok z 22 stycznia 2025 roku. W tej sprawie sąd uznał, że zapisy dotyczące WIBOR-u miały charakter abuzywny i wprowadzały konsumenta w błąd. Umowa została zawarta z byłym Getin Noble Bankiem, dziś w stanie upadłości. Co istotne, sąd nie unieważnił całej umowy – skupił się na konkretnych zapisach dotyczących zmiennego oprocentowania.

Sąd uznał, że bank naruszył obowiązek informacyjny wobec klienta – nie przedstawiono definicji WIBOR-u, zasad jego ustalania, ani danych o instytucji sprawującej nadzór nad wskaźnikiem. Co więcej, podczas procesu ujawniono, że pracownik banku udzielający kredytu… sam nie wiedział, czym jest WIBOR 3M.

Choć kredytobiorcy podpisali oświadczenia o świadomości ryzyka związanego ze zmianami stóp procentowych, sąd uznał je za dokumenty czysto formalne – brakowało im realnej treści informacyjnej. Dodatkowo, klienci byli zapewniani, że raty będą „stałe”, tymczasem w praktyce wzrosły trzykrotnie. Symulacje spłat prezentowane przez bank zaniżały skalę możliwego ryzyka, tworząc złudne poczucie bezpieczeństwa.

Sąd odrzucił też argumentację banku, jakoby WIBOR nie podlegał ocenie ze względu na nadzór instytucji publicznych i zgodność z unijnym rozporządzeniem BMR. Wskazał, że w polskim porządku prawnym nie istnieje zakaz badania legalności tego wskaźnika, a w chwili podpisania umów WIBOR nie był nawet objęty żadnym formalnym nadzorem.

Na potwierdzenie trendu warto przywołać jeszcze jeden wyrok – tym razem z Białegostoku, który zapadł co prawda 22 grudnia 2023 r., ale dopiero niedawno przedostał się do publicznej informacji. Tamtejszy sąd apelacyjny unieważnił umowę kredytu gotówkowego z 2014 roku, uznając, że zawierała niedozwolone klauzule dotyczące zmiennego oprocentowania. Bank miał pełną swobodę w ustalaniu kosztów kredytu, a zapisy były niejasne i nieprzejrzyste dla klientki. Dodatkowo naliczano odsetki od prowizji, co sąd również uznał za działanie sprzeczne z prawem.

Wyrok ten wpisuje się w coraz silniejszy trend: sądy coraz odważniej analizują umowy kredytowe pod kątem zgodności z przepisami prawa konsumenckiego i unijnego. A sektor bankowy? Zaczyna odczuwać, że ta rozgrywka dopiero się zaczyna.

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

Polecamy