Blog Frankowicza

Sytuacje nieprzewidziane podczas procesu sądowego. Kinga Walicka opowiada o swojej drodze do życia na własnych zasadach bez kredytu.

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email
Praktycznie każdy pozew banku o kredyt frankowy można wygrać i to pomimo wielu możliwych zawiłości takiego procesu. Dowodem są liczne wygrane członków społeczności Życie Bez Kredytu, w tym historia Kingi Walickiej, która obecnie aktywnie działa w ramach grupy wsparcia Prawo-Mocni Pomocni. Poznaj historię Kingi, która unieważniła kredyt, choć bank robił wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności za wciągnięcie jej w pułapkę finansową.
Sytuacje nieprzewidziane podczas procesu sądowego. Kinga Walicka opowiada o swojej drodze do życia na własnych zasadach bez kredytu.
  • Kinga Walicka – członkini grupy Prawo-Mocni Pomocni – w grudniu 2021 r. prawomocnie wygrała z bankiem i jej kredyt we frankach został unieważniony. Jej droga do wolności finansowej ze względu na liczne nieuczciwe sztuczki prawne banku nie należała do najprostszych, jednak dzięki wsparciu ŻBK oraz wytrwałości w działaniu osiągnęła spektakularne zwycięstwo
  • Bank uciekał się do wielu podstępów podczas procesu sądowego. Próbował powoływać fałszywych świadków oraz starał się wykazać, że Kindze nie należy się ochrona prawna, jaka przysługuje konsumentom
  • Dzisiaj Kinga cieszy się już życiem bez kredytu, nie musi brać dodatkowych zleceń i może nareszcie pozwolić sobie na zabranie swoich dzieci na wymarzone wakacje. Jednak straconego czasu, uszczerbku na zdrowiu i nadszarpanych nerwów niestety nie da się w żaden sposób przywrócić czy zrekompensować. Dlatego ma poczucie misji pomagania innym, którzy znaleźli się w pętli toksycznego kredytu
  • Kinga Walicka jest jedną z bohaterek książki „Nasza walka o sprawiedliwość. Uwolnieni od banków”, w której szczerze wyznaje, co ją zmotywowało do pozwania banku oraz jakie spustoszenia w jej życiu spowodował toksyczny kredyt. Jej historia jest poruszająca i niezwykle pokrzepiająca, bo pokazuje, że pomimo nieuczciwości i chciwości instytucji finansowych istnieje możliwość uzyskania sprawiedliwego wyroku

 

Dlaczego zdecydowałam się złożyć pozew i powiedzieć bankowi „dosyć!”?

Decyzja o pozwaniu banku w zasadzie nigdy nie jest łatwa. Większość z nas nie posiada wiedzy prawniczej, a banki jawią się nam jako potężne korporacje, ze starciu z którymi nie mamy żadnych szans. Nie jest to jednak prawda. Frankowicze wygrywają sprawy sądowe, a członkowie społeczności Życie Bez Kredytu nie przegrali jeszcze prawomocnie ani jednej sprawy. Wiele czynników sprawia, że boimy się pozwać bank lub mamy wątpliwości czy to dla nas najlepsza droga. Obciążenie finansowe spowodowane nieuczciwym kredytem jest jednak na tyle poważne, że doprowadza wielu ludzi do skrajności, do sytuacji, w których nie są już w stanie dłużej funkcjonować. Wtedy bardzo często, gdy czujemy się na przysłowiowym „dnie”, pojawia się wreszcie impuls do działania.

Tak było w przypadku Kingi. Kinga, jako odpowiedzialna matka dwójki synów, w poczuciu obowiązku przez wiele lat spłacała absurdalnie drogi kredyt. Brała dodatkowe zlecenia, nadgodziny, zrezygnowała z realizacji swoich pasji i pracowała po nocach. Wszystko po to, aby spłacić kolejną ratę kredytu na zwykłe trzypokojowe mieszkanie i każdy z jej synów mógł mieć własny pokój. Pomimo że bardzo ciężko pracowała, większość jej budżetu i tak inkasował bank. Nie mogła zapewnić dzieciom wyjazdów, dodatkowych szkoleń, lepszej edukacji, co – jako matkę – ogromnie ją bolało i frustrowało. Kinga tak opowiada o dniu, w którym uznała, że jest już pod ścianą i koniecznie musi coś zmienić:

„Pamiętam taką sytuację: siedziałam w sypialni na łóżku, tyłem do drzwi, i patrzyłam przez okno, a łzy po prostu spływały mi po policzkach. Płakałam z poczucia bezradności. Nie słyszałam tego, ale do pokoju wszedł mój ośmioletni syn, usiadł koło mnie i objął mnie. Zaczęłam szybko wycierać łzy, by nie zauważył, że mama płacze… Przytulił mnie i powiedział: „Mamo, nie martw się. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze”. Pomyślałam sobie wtedy, że to nie tak być powinno! To ja powinnam być dla niego wsparciem, a nie on dla mnie! Wszystko stanęło na głowie! Obudziła się we mnie wściekła lwica – i zdecydowałam się pozwać bank”.

Ignorowane reklamacji przez bank oraz brak reakcji ze strony Komisji Nadzoru Finansowego

Kinga wielokrotnie próbowała się kontaktować z bankiem, zanim podjęła decyzję o wejściu na drogę sądową. Podobnie jak w przypadku innych frankowiczów, wszelkie jej działania zmierzające do wyjaśnienia, na jakiej podstawie jej raty zaczęły tak gwałtownie rosnąć, nie osiągały żadnego skutku. Bank jedynie wciąż podwyższał raty i nie był skłonny do jakichkolwiek negocjacji.

„Próbowałam podjąć temat z bankiem, pisałam, dzwoniłam, prosiłam o wytłumaczenie, dlaczego raty rosną w tak drastycznym tempie. Przecież moja rata rosła nawet wtedy, kiedy stopy procentowe w Szwajcarii były minusowe! Nie rozumiałam, jak to możliwe. „A, bo kurs franka”, „A, bo jakaś stopa referencyjna”, „A, to spread” – słyszałam. Do dziś nie wiem, o co w tym chodziło, w każdym razie bank na wszelkie sposoby podwyższał ratę, której spłatą mnie obciążał. Do tego na swoje nieszczęście w umowie kredytowej miałam zapis, że oprocentowanie kredytu jest zgodne z zarządzeniem banku. Czyli z czym dokładnie?! Oprocentowanie nie było powiązane z tym, co działo się na rynku, z LIBOR­em, tylko z tym, co sobie wymyślił prezes” – mówi Kinga.

Na każdą wysłaną do banku korespondencję lub reklamację bank odpowiadał możliwie jak najdłużej, informując, że zgromadzenie danych do podania odpowiedzi wymaga dodatkowego czasu poza ustalonymi 30 dniami. Kinga czuła, że z jej umową musi być coś nie tak. Uznała, że to niemożliwe, aby w praworządnym państwie mogły być legalnie zawierane tak toksyczne umowy. Skontaktowała się z Komisją Nadzoru Finansowego. Niestety, urząd ten przede wszystkim stoi na straży interesów banków i nie traktuje równo wszystkich obywateli. Oto, jaką odpowiedź Kinga otrzymała od KNF:

„Komisja Nadzoru Finansowego jako organ administracji publicznej nie ma uprawnień do władczej ingerencji w przedmiot sporu pomiędzy podmiotem nadzorowanym a jego klientami, bądź osobami trzecimi, reprezentującymi skarżących. Właściwymi do rozstrzygania sporów cywilno-prawnych poprzez weryfikację stanowiska podmiotu nadzorowanego oraz wydanie wiążącego rozstrzygnięcia jest właściwy miejscowo i rzeczowo sąd powszechny”.

Wyczerpawszy wszelkie inne możliwości działania, Kindze nie pozostało nic innego jak pozwanie banku.

Kręta droga do wolności finansowej i nikczemne sztuczki banku

Kinga wniosła pozew do sądu w lipcu 2018 roku, kiedy orzecznictwo w sprawach frankowych nie było jeszcze tak mocno ugruntowane jak dziś. Była zobowiązana płacić raty kredytu przez cały czas trwania procesu, ponieważ wówczas nie działał jeszcze Wydział Frankowy, który wyznaczył określone procedury w kwestii zabezpieczenia roszczeń. Jednak dzięki stałemu, pro-aktywnemu wsparciu ze strony ekspertów Życie Bez Kredytu miała poczucie, że jej sprawa jest w dobrych rękach, a ryzyko porażki w sądzie w zasadzie znikome.

„Chciałam, by reprezentowali mnie najlepsi. Firm prawniczych jest w Polsce mnóstwo, ale nie chodzi tylko o to, kto zajmie się twoją sprawą. Ważne jest też wsparcie, które będziesz – lub nie – otrzymywać w trakcie procesu. Bardzo zależało mi na tym, żeby wiedzieć, co się dzieje w każdym momencie, a nie tylko znać datę rozprawy. Zdecydowałam się na współpracę z Kamilem Chwiedosikiem. Dzięki temu gdy tylko w mediach pojawiały się jakiekolwiek informacje o tym, że na przykład my, Frankowicze, zniszczymy system bankowy w Polsce – a to było dla mnie bardzo stresujące – dostawałam pomoc, wsparcie i wyjaśnienia. Zależało mi na tym, by wybrać takiego partnera, który rozumie moje podejście i który ma czas, by mnie wspierać w walce” – mówi Kinga o współpracy z ŻBK.

W przypadku Kingi, podobnie jak tysięcy innych frankowiczów, przed podpisaniem umowy frankowej kredytodawca twierdził, że nie ma ona zdolności kredytowej w złotówkach i może jej zaoferować tylko kredyt we frankach. Kinga nie miała możliwości zabrania umowy kredytowej do domu i dokładnego jej przeczytania. Ponadto bank zapewniał ją, że kredyt we frankach nie wiąże się absolutnie z żadnym ryzykiem i jest wyjątkowo bezpiecznym oraz pro-konsumenckim produktem. W pozwie pełnomocnicy procesowi Kingi jednoznacznie wykazali, że umowa kredytu zawiera klauzule abuzywne. Jednoznacznie udowodnili, że bank wprowadził powódkę w błąd, niedopełniając obowiązku informacyjnego. Pomimo to bank bez skrupułów szukał wszelkich – często wręcz kuriozalnych – sposobów na uniknięcie odpowiedzialności.

Jedną z podłych sztuczek banku było wnoszenie wniosków o przesłuchanie świadka – pracownika banku, który miał opisać przebieg procesu podpisywania z Kingą umowy kredytu. Podłość tego działania polegała na tym, że Kinga nigdy nie miała jakiekolwiek styczności z osobą powoływaną przez bank na świadka, ani – tym bardziej – nie podpisywała z tą osobą umowy o kredyt frankowy. Pozwany kredytodawca bez cienia zażenowania twierdził, że był to pracownik banku, który w latach 2005-2006 zawierał umowy o kredyt CHF i wciąż naciskał na przesłuchanie świadka. Z oczywistych powodów wskazywany świadek nie stawił się na rozprawę dwukrotnie. W efekcie proces sądowy wydłużył się o kolejne miesiące.

Dla banku przedłużenie sprawy było korzystne, gdyż cały czas mógł pobierać od Kingi pieniądze – pieniądze, których nie miał prawa pobierać od samego początku zawarcia umowy. Takie działanie banku jest również elementem wywarcia na powódce psychologicznej presji. Nieuczciwi kredytodawcy robią wszystko, aby zastraszyć frankowiczów, którzy zdecydują się na pozew.

„W moim przypadku taki świadek nie stawił się dwukrotnie, co przedłużyło proces sądowy o około 6-9 miesięcy. Przy trzecim wniosku banku o wezwanie kolejnego świadka, kancelaria wystąpiła o zakaz powoływania jakichkolwiek świadków ze strony banku, na co sąd przystał. Po co bank wzywał świadka? Żeby mnie zastraszyć i przestraszyć. Aby negować to, co ja powiem i negować mój opis podpisywania umowy. Bank na wszystkie możliwe sposoby próbował przeforsować swoją nieprawdziwą wersję wydarzeń. W szczególności, że:

– umowę mogłam wziąć do domu i się z nią zapoznać;

miałam czas, aby zadawać pytania do przedstawiciela banku;

mogłam negocjować zwartość i klauzule;

– mówiono mi o ryzyku takiej umowy;

– niemożliwe jest, aby bank informował mnie, iż miałam tylko zdolność we frankach;

– nie wspominano, iż umowa jest szablonowa i wszyscy ją podpisują, bo jest świetna;

– to jest moja wina i moja odpowiedzialność i że jestem głupia, bo nie zrozumiałam tego, co podpisuję” – mówi Kinga Walicka.

Próba kwestionowania przez bank statusu konsumenta w pozwie o kredyt we frankach

Banki, chcąc oddalić część roszczeń należnych frankowiczom, szukają wszelkich sposobów na podważenie statusu konsumenta, który w świetle zawartej umowy posiada kredytobiorca. Traktowanie frankowicza jako przedsiębiorcę byłoby bardzo korzystne dla banku, ponieważ w takiej sytuacji kredytobiorcę nie chronią przepisy o ochronie konsumenckiej. Jest to niezwykle ważne m.in. z powodu terminu przedawnienia roszczeń. W przypadku umów frankowych, które były zawierane przed nowelizacją kodeksu cywilnego, dla konsumenta-osoby fizycznej termin przedawnienia roszczeń wynosi dziesięć lat, a dla przedsiębiorcy tylko trzy lata. Należy jeszcze przypomnieć, że zgodnie z orzecznictwem TSUE 10-letni okres przedawnienia roszczeń konsumenta rozpoczyna swój bieg dopiero z chwilą, kiedy konsument posiądzie wiedzę, że umowa, którą zawarł z bankiem, zawiera klauzule abuzywne. Oznacza to, że w większości przypadków zawartych w Polsce umów frankowych kredytobiorcom należy się zwrot wszystkich – płaconych od samego początku – rat kredytowych.

Typowym argumentem banków na oddalenie części roszczeń frankowicza jest uznanie go za przedsiębiorcę, ponieważ przez jakiś czas kredytobiorca oddał w najem zakupione na kredyt mieszkanie. Wynajem mieszkania przez frankowiczów zdarza się bardzo często. Przyczyny są rozmaite: powiększenie się rodziny i konieczność zakupu większego lokum, konieczność wynajmu mieszkania w części lub w całości z ze względu na trudności finansowe spowodowane spłatą kredytu, rozpad małżeństwa itp. Wszystkie te przypadki łączy fakt, że sprzedaż mieszkania była dla frankowiczów po prostu nieopłacalna, bo zadłużenie w banku było nadal o wiele wyższe niż wartość rynkowa nieruchomości. Wynajem był więc jedynym ekonomicznie racjonalnym rozwiązaniem.

W trakcie procesu Kingi kredytodawca próbował kwestionować jej konsumenckie prawa. Bank żądał, aby sąd potraktował frankowiczkę jako przedsiębiorcę, ponieważ przez pewien czas przeznaczyła lokal na wynajem. Kinga w istocie była zmuszona do wynajęcia mieszkania, aby pozyskać środki do spłacenia toksycznych rat. W tym czasie z rodziną musiała mieszkać gdzie indziej, co było dla niej ogromnie niekomfortową sytuacją. Mieszkania oczywiście nie mogła sprzedać. Pomimo wielu lat spłacania kredytu saldo zadłużenia wciąż było tak absurdalnie wysokie, że sprzedając mieszkanie po cenie rynkowej, musiałaby dołożyć z własnych środków ogromną wręcz sumę pieniędzy, aby spłacić hipotekę ciążącą na nieruchomości.

Stanowisko banku, że Kinga powinna być traktowana w świetle umowy kredytowej jak przedsiębiorca i nie należy jej się ochrona przysługująca konsumentom, zostało na szczęście odrzucone przez sąd. Co do zasady kredytobiorcy, którzy najpierw mieszkali w nieruchomości zakupionej na kredyt frankowy, a następnie zdecydowali się na jej wynajem, nie mają żadnych powodów do obaw. Dla sądu najistotniejszą kwestią jest to, czy zakupili lokum w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych. Późniejsza zmiana przeznaczenia mieszkania i oddanie go w najem nie ma znaczenia, bo wymiar sprawiedliwości i tak będzie musiał uwzględnić przepisy dotyczące ochrony konsumentów. Jeżeli mieszkanie zostanie zakupione z intencją spełnienia własnych potrzeb mieszkaniowych, to frankowiczowi przysługuje status konsumenta. Status konsumenta wynika wprost z art. 221 kodeksu cywilnego:

„Za konsumenta uważa się osobę fizyczną dokonującą z przedsiębiorcą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową.”

Sprawiedliwość zwyciężyła. Wygranie sprawy z tak gigantyczną korporacją to radość nie do opisania

Prawomocny wyrok Kingi został ogłoszony 29 grudnia 2021 r. Sąd stwierdził nieważność umowy frankowej od samego początku jej zawarcia i nakazał bankowi zwrot wszystkich rat oraz innych płatności dokonywanych w związku z upadłą umową kredytową łącznie z należnymi odsetkami. Po ponad trzech latach Kinga doczekała się wreszcie upragnionego wyroku i odzyskała upragnioną wolność finansową. Wygrany wyrok jest tym bardziej satysfakcjonujący, bo bank do prowadzenia tej sprawy wynajął jedną z dwóch najlepszych firm prawniczych w Polsce.

„Dokładnie pamiętam każdą sekundę tej najważniejszej rozmowy, kiedy Kamil zadzwonił, by powiedzieć mi o wyroku. Pamiętam, jaka była wtedy pogoda, co robiłam. Pewnych rzeczy się nie zapomina. To był 29 grudnia. Jechałam na Mazury z synem, było mgliście i szaro, na drodze prawie nie było samochodów i wydawało mi się, że jestem tam sama. Gdy Kamil zadzwonił i powiedział, że wygrałam, popłakałam się przy synu, ale tym razem ze szczęścia. Julek zapytał mnie, co się stało, a ja odpowiedziałam, że wygraliśmy sprawę w banku i teraz będziemy mogli zrobić to, na co mamy ochotę. „Ale tak naprawdę wszystko, na co mamy ochotę?! To ja bym chciał pojechać na rajską wyspę!”. Planujemy w tym roku wyjazd na Malediwy, będziemy nurkować i cieszyć się czasem spędzanym razem, bo nareszcie mogę sobie pozwolić na wymarzone wakacje z dziećmi” – opowiada Kinga.

W przypadku Kingi przelew od byłego już kredytodawcy wpłynął dopiero po dwóch miesiącach od dnia wymagalności. Bank przez ten czas twierdził, że podany numer SWIFT jest nieprawidłowy. Niemniej należne pieniądze finalnie wpłynęły na konto Kingi, a bank za to dwumiesięczne opóźnienie dopłacił dodatkowo należne odsetki za opóźnienie.

Obciążenie finansowe kredytem sprawiło, że musiałam sięgnąć po „pigułkę szczęścia”

Chociaż już od ponad roku Kinga cieszy się życiem bez kredytu, toksyczne zobowiązanie odcisnęło wyraźne piętno na jej życiu i zdrowiu. Dług, który sprawia, że człowiek staje się de facto niewolnikiem instytucji finansowej, destrukcyjnie wpływa na samopoczucie oraz stan psychiczny.

„Kładzenie się spać z myślą, że chyba nie mogę zapisać synów na zajęcia, dzięki którym będą rozwijać swoje pasje, ciągłe zastanawianie się, czy mnie na coś stać, czy nie, to ogromny stres. I z tym stresem też się budzisz. Robisz sobie kawę, dzieci jeszcze śpią, a ty już się zastanawiasz: „Skoro dziś dwunasty, to za trzy dni trzeba zapłacić ratę. Jaki był ostatnio kurs franka?” To matnia! Kompletna matnia! Rata mojego kredytu w pewnym momencie przewyższała średnią krajową pensję! Kredytu na 76 metrów kwadratowych…” – wyznaje Kinga.

„Od jakiegoś czasu codziennie biorę „pigułkę szczęścia”. Nie radziłam sobie z rzeczywistością i stwierdziłam, że dłużej nie dam rady funkcjonować w ten sposób. Poszłam do lekarza i sięgnęłam po wsparcie farmakologiczne. Nie sypiałam, miałam stany lękowe, a nigdy wcześniej na nic tak nie reagowałam. Nie pojawiły się u mnie myśli samobójcze, bo mam dzieci i muszę je chronić, więc ni gdy nie zdecydowałabym się na taki krok, ale nie było dobrze. Dlatego sięgnęłam po antydepresanty. Odzyskałam wewnętrzną siłę, poczułam, że mogę wziąć życie w swoje ręce, i… pozwałam bank!” – kontynuuje.

W przypadku frankowiczów to bardzo ważne, aby nie obawiać się szukać pomocy i wsparcia. Kredyt we frankach miał – i niestety nadal ma – niszczący wpływ na życie setek tysięcy Polaków. Frankowiczom należy się pomoc, zarówno ta mentalna, psychologiczna jak i prawno-ekonomiczna. Życie w chronicznym stresie może spowodować, że przestajemy myśleć racjonalne, wszystko widzimy w ciemnych barwach i wydaje nam się, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Istnieje jednak rozwiązanie problemu frankowego. W społeczności Życie Bez Kredytu otrzymasz stałe wsparcie na najwyższym poziomie zarówno od członków społeczność ŻBK, jak i ekspertów, którzy będą prowadzić sprawę aż do szczęśliwego, satysfakcjonującego zakończenia.

Więcej o historii Kingi przeczytasz w książce Kamila Chwiedosika „Nasza walka o sprawiedliwość. Uwolnieni od banków”

Kinga obecnie aktywnie działa na rzecz frankowiczów w grupie Prawo-Mocni Pomocni. Ma poczucie misji i chce pomóc innym, którzy znaleźli się w podobnych tarapatach finansowych. Pragnie motywować innych do działania i swoim przykładem pokazywać, że frankowicze mogą poprawić jakość swojego życia, dochodząc skutecznie swoich praw w sądzie. W szczególności chciałaby, aby również kobiety i samotne matki uwierzyły, że nie muszą tkwić w matni spowodowanej nieuczciwą umową z bankiem.

„Myślę, że kobiety mają dość charakterystyczny styl działania. Są bardzo obowiązkowe, stawiają rodzinę na pierwszym miejscu i robią wszystko, by zapewnić dzieciom dach nad głową. Ja dokładnie tak robiłam przez siedemnaście lat, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że chyba jednak wyrządzam swojej rodzinie krzywdę, zamiast jej pomagać, bo zabieram bliskim całą siebie! Było mnie stać na płacenie kolejnych rat kredytu, ale jakim kosztem? To był właśnie moment, w którym się przebudziłam i pomyślałam, że na pewno jest dużo kobiet w podobnej sytuacji jak ja. Najpierw pomogłam sobie, teraz chcę pomagać innym. Zależy mi, by uświadamiać kobietom, że warto zawalczyć jeszcze na tym jednym, kolejnym froncie, bo to pozwala zmienić życie. Jeśli kobieta ma dziecko czy dzieci i sama je utrzymuje, walczy, bo ma kredyt, to tym bardziej podjęcie decyzji o pozwaniu banku może być dla niej trudne. „Już tyle robię, na tylu frontach walczę i jeszcze mam walczyć tutaj? Nie mam siły, wolę, żeby zostało tak, jak jest…”” – tłumaczy Kinga.

O swoich przejściach z toksycznym kredytem Kinga szczegółowo opowiada w najnowszej książce Kamila Chwiedosika – założyciela społeczności Życie Bez Kredytu – „Nasza walka o sprawiedliwość. Uwolnieni od banków”. Serdecznie zachęcamy do zapoznania się z książką, gdyż naprawdę może przywrócić frankowiczom wiarę w sprawiedliwość i zmotywować do poprawy jakości własnego życia. Historia Kingi jest jedną z dziesięciu prawdziwych historii kredytobiorców frankowych, którzy przez jakiś czas musieli zmagać się z destrukcyjnym zobowiązaniem wobec banku, podjęli jednak słuszną decyzję o pozwaniu banku, wygrali proces i dziś już nie muszą i nigdy więcej już nie będą musieć spłacać frankowych rat.

 Książkę można zakupić na stronie Empiku: „Nasza walka o sprawiedliwość. Uwolnieni od banków” Kamil Chwiedosik.

OBF odc. 91 Prawo-Mocni Pomocni. Nowy rok to kolejne prawomocne sukcesy członków społeczność ŻBK.

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

Polecamy