Nie możesz przeczytać? Skorzystaj z odtwarzacza i posłuchaj!
Getting your Trinity Audio player ready... |
Czas ugód czy czas odwagi? Frankowicze pytają, kto rozdaje karty
PKO BP ogłosił, że w ciągu dwóch najbliższych lat zamierza definitywnie rozliczyć się z problemem kredytów frankowych. Nie chodzi tu jednak o przejaw dobrej woli wobec klientów, lecz o konieczność ograniczenia strat i poprawy wskaźników finansowych. W 2024 roku bank zawiązał rezerwy na ryzyko prawne w wysokości 4,9 miliarda złotych, czyli niemal dwukrotnie więcej niż w poprzednich latach, gdy wartość ta wynosiła 2–3 miliardy. Ten wzrost nie pozostawia złudzeń – frankowicze coraz częściej i skuteczniej dochodzą swoich praw w sądach, a bank nie może tego dłużej ignorować. Zależy mu na możliwie szybkim pozbyciu się aktywnych pozwów, bo każdy z nich przekłada się na kolejne miliony utraconych zysków.
Wiceprezes PKO BP Krzysztof Dresler wskazał: „Mamy nadzieję, że saga frankowa została zaadresowana. W tym roku przewidujemy jeszcze działania w tym zakresie, ale w 2026 roku chcielibyśmy wejść z czystą kartą”. Ta wypowiedź zdradza strategiczny cel: odciąć balast frankowy, który obniża rentowność banku i ogranicza możliwość wypłaty dywidendy. Frankowicze powinni dostrzec w tym szansę. Bank potrzebuje porozumień – i to on, a nie kredytobiorca, jest dziś w pozycji negocjacyjnej słabości.
W 2024 roku zysk netto PKO BP wyniósł 9,3 mld zł, ale po wyłączeniu rezerw na spory z frankowiczami i kosztów wakacji kredytowych (ok. 200 mln zł), wynik mógłby sięgnąć nawet 14 mld zł. Frankowicze to realny czynnik wpływający na kondycję finansową banku, a nie marginalna grupa. Tymczasem wciąż 74 tys. posiadaczy spłaconych kredytów frankowych nie pozwało jeszcze banku, choć mogą to zrobić w każdej chwili – i PKO BP doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Ugoda? Tylko sprawiedliwa i na Twoich warunkach
PKO BP znacząco zwiększył tempo zawierania ugód w ostatnich miesiącach – zaledwie 177 ugód sądowych w I kwartale 2024 roku urosło do 1 853 w III kwartale i 2 453 w IV kwartale. Ten skok jest spowodowany niepewnością regulacyjną w związku z zapowiadaną ustawą frankową. Choć projekt ujawniono dopiero w styczniu 2025 roku, to już wcześniej banki wykorzystywały strach i niepewność do pozyskiwania klientów na ugody.
Nie każda ugoda jest równoznaczna z dobrym rozwiązaniem – szczególnie gdy jej warunki dyktuje bank. Propozycje przygotowywane według schematu rekomendowanego przez KNF sprowadzają się najczęściej do przewalutowania kredytu na złotówki, przy założeniu, że byłby on od początku zaciągnięty w PLN. Kredytobiorca nadal musi spłacać zobowiązanie – tyle że w innej walucie i na warunkach ustalonych przez bank. Ryzyko kursowe zostaje zastąpione ryzykiem stopy procentowej, najczęściej opartym o zmienny wskaźnik WIBOR, którego stabilność jest obecnie kwestionowana zarówno przez ekspertów, jak i sądy.
Tego typu ugody rzadko przewidują pełne umorzenie salda kredytu, a jeśli już – to najczęściej w symbolicznej wysokości. Co więcej, bank zazwyczaj nie zwraca wszystkich nadpłat, do których frankowicz ma prawo na gruncie obowiązującego orzecznictwa. Z perspektywy kredytobiorcy to rozwiązanie pozorne: rezygnuje z potencjalnych korzyści wynikających z nieważności umowy, nie uzyskuje oddłużenia, a jedynie zostaje „przestawiony” na inny – wciąż ryzykowny – produkt finansowy.
Inaczej wyglądają sprawiedliwe ugody negocjowane przez frankowiczów przy wsparciu ekspertów, takich jak zespół Życie Bez Kredytu. Często są one efektem pozwu i wypracowane z pozycji siły – kiedy bank wie, że przegrana jest realna. W takich przypadkach możliwe jest uzyskanie zwrotu wszystkich nadpłat wraz z odsetkami należnymi i – oczywiście – całkowite wyzerowanie salda zadłużenia. Co więcej, rozliczenie sądowe lub ugoda zawarta w toku procesu jest korzystniejsza podatkowo – nie generuje przychodu, który podlega opodatkowaniu, jak ma to miejsce przy wielu „ugodach bankowych”.
Frankowicze powinni pamiętać: prawdziwa ugoda to porozumienie, które służy obu stronom, a nie tylko interesowi banku. Jeśli nie została poprzedzona rzetelną analizą prawną, to może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Dlatego każda decyzja powinna być podejmowana z profesjonalnym doradcą i na podstawie konkretnej kalkulacji – nie pod wpływem emocji czy narracji banku o „ostatniej szansie”.
Czas na decyzję – nie bank, ale frankowicze ustalają warunki gry
Choć liczba spraw sądowych toczących się przeciwko PKO BP w IV kwartale 2024 roku zmniejszyła się o 512, bank wciąż musi mierzyć się z 26 tys. aktywnych sporów o czynne kredyty i 6,8 tys. postępowań dotyczących kredytów już spłaconych. Łącznie ponad 32 tysiące spraw toczą się w sądach, a potencjalne kolejne 74 tysiące ex-frankowiczów mogą w każdej chwili złożyć pozew. To pokazuje, że mimo pozornej ofensywy ugodowej, większość frankowiczów pozostaje poza systemem porozumień – z własnego wyboru.
Tymczasem PKO BP coraz częściej rezygnuje ze składania apelacji. Dlaczego bank nie walczy dalej? Bo to się po prostu nie opłaca. Każdy miesiąc to kolejne odsetki ustawowe za opóźnienie, kolejne koszty procesowe i rosnące rezerwy. PKO BP woli więc „ucinać straty” i nie ciągnąć spraw, których przegranej jest niemal pewien. Frankowicze powinni dostrzec w tym zielone światło – ich determinacja przekłada się na realny sukces finansowy.
Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że PKO BP ma dziś 134% pokrycia aktywnych hipotek frankowych rezerwami, co oznacza, że środki na spłaty są zabezpieczone. Bank jest gotowy na porażki w sądach – bo musi być gotowy. Nie robi więc frankowiczom żadnej łaski. W rzeczywistości to frankowicze decydują dziś o przebiegu tej gry.
Podsumowanie
Najrozsądniejszym krokiem, jaki mogą dziś podjąć frankowicze z PKO BP, jest dążenie do prawomocnego unieważnienia umowy. Dla wielu istnieje realna szansa, że bank nie wniesie apelacji, a sprawa zakończy się szybko i z pełną korzyścią dla kredytobiorcy. Negocjowanie ugody też może mieć sens – ale tylko wtedy, gdy frankowicze są świadomi swoich praw i wspierani przez doświadczonego pełnomocnika.
Najgorszym możliwym wyborem jest bierność. Dalsze spłacanie toksycznego kredytu lub zawieranie ugody na warunkach narzuconych przez bank, to rezygnacja z olbrzymich korzyści, które są w zasięgu ręki. Frankowicze mają dziś wyjątkową przewagę – i nie mogą jej zmarnować. Szczególnie teraz, gdy sektor bankowy znajduje się w fazie wyjątkowej wrażliwości, a presja sądowa działa na ich korzyść jak nigdy wcześniej.
