Przegląd prasy internetowej przyniósł ciekawy artykuł portalu strefabiznesu.pl. Wybraliśmy ten tekst do skomentowania, ponieważ z jednej strony zrozumiano w nim wyrok TSUE w sprawie Dziubak C-260/18, z drugiej zaś autorzy w symptomatyczny dla niektórych sposób pogubili się w ocenie jego konsekwencji, czyli obecnej sytuacji frankowiczów.
Już drugie zdanie artykułu “Wyrok TSUE w sprawie frankowiczów: 19.11.2019 r. Czy europejski sąd rozwiązał problem polskich kredytów hipotecznych we frankach?” autorstwa Zbigniewa Biskupskiego odkrywa niewłaściwą pozycję (tezę), z jakiej widziane są sprawy. Na tytułowe pytanie pada odpowiedź: “jest jeszcze większe zamieszanie niż było wcześniej”. Czy to ma znaczyć, że wyrok TSUE wprowadził zamieszanie? Wprost przeciwnie. Systematyzacja, klarowność i jasność spraw o kredyty waloryzowane do franka po wyroku TSUE zwiększyły się niepomiernie. To właśnie dopiero teraz wiemy, na jakim gruncie stoimy.
Jeżeli sterfabiznesu.pl chce przywoływać na poparcie swojej tezy o zamieszaniu (gdzie? w sądach?) zmienne kursy banków na GPW, to dlaczego nie przywołać także faktu okrzepnięcia i ustabilizowania się linii orzeczniczej? To przecież znacznie pewniejsze niż zmiany notowań banków na GPW. Z resztą zmiany kursów spółek na giełdzie nie mają wpływu na sposób orzekania przez sądy. Oczywiście KNF dostrzega jak wielki jest to problem dla banków i przez to kursy giełdowe banków dołują. Ale to nie problem frankowiczów, tylko pazernych akcjonariuszy niektórych banków. W ręku są natomiast silne wskazówki od TSUE, które właśnie porządkują scenę i przesądzają o wyrokach. Nie ma żadnego zamieszania. Z dnia na dzień frankowicze przybliżają się do pewności rozstrzygnięcia w sądzie.
Kredyty we frankach – niepotrzebne obawy
Autor komentowanego artykułu spodziewał się również, że orzeczenie TSUE “rozwiąże definitywnie problem kredytów frankowych w Polsce” i wyraża zawiedzenie wobec tego oczekiwania, ponieważ “wyrok daje jedynie wskazówki sądom”. To wcale nie są “jedynie wskazówki”. Te wytyczne lepiej nazwać silnymi rekomendacjami lub nawet obligatoryjnie stosowanym prawem, które – również wbrew stanowisku autora – zostało sformułowane wyjątkowo precyzyjnie. Tak się składa, że te “wskazówki” kierują obecnie pracami każdego składu orzekającego i decydują o losach sprawy. Wskazówki nie są zobowiązujące, a zalecenia TSUE już tak, zatem nazywanie ich “jedynie wskazówkami” jest zwykłym nieporozumieniem.
Ponadto – to kolejny błąd autora – owe zalecenia miałby mieć zastosowanie wyłącznie do kredytów hipotecznych indeksowanych we frankach. Prawda jest taka, że odnoszą się właściwie do wszystkich rodzajów kredytów we frankach, bez względu na to w jakim banku zostały zaciągnięte i z jakiego wzorca umownego bank korzystał. Zastosowanie jest znacznie szersze i bardziej uniwersalne. To, że państwo Dziubak zaciągnęli kredyt w banku Raiffeisen, że był to kredyt pewnego typu, wcale nie ogranicza stosowalności wyroku TSUE do innych wzorców umownych oraz innych niż indeksowane kredyty. Stosowalność jest tak szeroka jak wyrażenie “kredyt we frankach” – bez żadnych dalszych uszczegółowień.
Dalej, jeżeli już uznajemy, że umowa o kredyt może zostać unieważniona, to po co zadawać tak niemądre i wprowadzające w błąd pytania jak “czy bank nie zażąda wtedy natychmiastowego zwrotu pożyczonych pieniędzy?”. Przypominamy, że istnieje przecież okres przedawnienia, po którym bank nic nie dostanie. Bank może wprawdzie żądać sobie ile tylko zapragnie i nawet wnosić sprawy przeciwko frankowiczom, ale przecież nie może liczyć na pozytywne rozstrzygnięcie dla swoich roszczeń. Szeroko pisaliśmy o tym w artykule Brak kosztów i przedawnienie roszczeń banku przy unieważnieniu umowy. Bank nie zażąda zwrotu pieniędzy, ponieważ wie, że nie ma na to szans. Może co najwyżej wyciągnąć pistolet na wodę i postraszyć naiwnych. Prosimy o zapoznanie się w naszym przywołanym artykułem, który rozwiewa wszelkie obawy. Prawo nie rodzi się z bezprawia, łac. Ex iniuria ius non oritur. Przecież już na pierwszy rzut oka widać, że argumenty banków wzięte są z kapelusza i bazują na chęci bezprawnego roszczenia bazującego na nieuczciwych wzorcach umownych. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Argumenty banków nijak mają się do tego, co ewentualnie pozostawałoby do spłaty, gdyby umowa pozostała w mocy na dotychczasowych warunkach. To sąd decyduje czy umowa będzie odfrankowana czy unieważniona. Banki się mogą jedynie przyglądać.
Prawdziwy banał o kredytach we frankach
Rozum wraca jednak na samym końcu, gdzie Strefa Biznesu już bardzo trzeźwo stwierdza: “By jednak frankowicz odniósł wymierną korzyść, musi złożyć pozew i poczekać na wyrok sądu.”. Tylko tyle, że my tę „Amerykę” odkryliśmy pierwsi i to już 4 lata temu. Oczywistym jest w obecnej sytuacji prawnej, że jest to jedyna skuteczna droga wobec milczenia ustawodawcy. Tak, należy złożyć pozew, dać sobie trochę czasu, ponieść drobne nakłady finansowe – i zwyciężyć w sądzie z bankiem. Wszystkie koszty zwrócą się z nawiązką.
Ciekawe jest, że autorzy komentowanego artykułu mogą skłaniać się do takich samych konkluzji jak my – co przecież robimy po tak samo dobrym zrozumieniu wyroku TSUE – a jednocześnie zapominać o tym, co się dzieje na salach rozpraw, gdzie wszystko się rozstrzyga. Jeżeli chcielibyśmy bronić autora artykułu, to moglibyśmy podpowiedzieć, aby nie czytał tak wielu prawników bankowych, którzy od dawna przegrywają w sądach, nie opierał się na ich trywialnej propagandzie, lecz wystarczy aby przeszedł się kilka razy na przykład do sądu i zobaczył jak realnie jest stosowane orzecznictwo TSUE. Życie Bez Kredytu prowadzi sprawy o kredyty frankowe i dzięki temu wiemy o rzeczywistej praktyce w postępowaniach. Tym natomiast co może martwić jest uleganie desperackiemu przekazowi banków sterowanemu wprost ze Związku Banku Polskich – to nie powinno zdarzać się tak dobremu portalowi jak Strefa Biznesu.
Pełen tekst komentowanego artykułu znajdą Państwo klikając w ten LINK.