Nie możesz przeczytać? Skorzystaj z odtwarzacza i posłuchaj!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
PKO BP: lider zysków i lider pod ostrzałem
PKO BP pozostaje niekwestionowanym liderem polskiego sektora bankowego – zarówno pod względem skali działalności, jak i zdolności do generowania zysków. W I półroczu 2025 r. bank odnotował 5,13 mld zł zysku netto, co oznacza wzrost o 16,7 proc. rok do roku. Tak wysoki wynik nie jest jedynie poprawą względem 2024 roku, ale także potwierdzeniem, że PKO BP zbudował stabilny model działalności, odporny na wahania rynkowe i obciążenia związane ze sporami sądowymi.
Jeszcze bardziej spektakularnie wygląda wynik za II kwartał 2025 r. – 2,66 mld zł zysku netto, co nie tylko przewyższyło oczekiwania analityków, ale także ustanowiło historyczny rekord kwartalnych rezultatów banku. Tym samym PKO BP pokazał, że potrafi funkcjonować w warunkach presji sądowej i medialnej, utrzymując status instytucji o niepodważalnej pozycji w sektorze. Zyski PKO BP są tym bardziej imponujące, że w I półroczu 2025 bank musiał utworzyć rezerwy na ryzyko prawne kredytów walutowych (kredytów we frankach) w wysokości 2,2 mld zł, z czego aż 1,25 mld zł przypadło na sam II kwartał.
Warto podkreślić, że PKO BP – mimo publicznych ostrzeżeń o „kosztownych procesach” – coraz częściej decyduje się na zawieranie ugód z frankowiczami. To wyraźny sygnał, że bank traktuje roszczenia klientów nie jako „zagrożenie dla stabilności”, lecz jako nieunikniony i przewidywalny element prowadzenia działalności. Z perspektywy frankowiczów pokazuje to, że walka o unieważnienie kredytu we frankach ma sens – bo instytucje finansowe, mimo miliardowych rezerw, wciąż osiągają rekordowe zyski i pozostają w znakomitej kondycji.
Sektor bankowy w świetle liczb: zyski rosną na całej linii
Sektor bankowy w Polsce kończy I półrocze 2025 na fali mocnego wzrostu – raporty KNF i analizy rynkowe mówią o 23,3-23,5 mld zł zysku netto, czyli ok. 18,2-18,3 proc. wzrostu rok do roku. To potwierdza, że ogólny trend nie jest incydentalny, ale systemowy: banki nie tylko pokrywają koszty spraw frankowych, lecz – mimo ich skali – generują zyski przewyższające poprzedni rok.
Spójrzmy na konkretne instytucje:
Bank Pekao: W II kwartale 2025 rok do roku zysk netto wyniósł 1,601 mld zł w porównaniu z 1,419 mld zł rok wcześniej – to wzrost o ok. 12,8 proc. Całe I półrocze Pekao zakończył z zyskiem netto ok. 3,29 mld zł wobec 2,94 mld zł rok wcześniej.
Santander Bank Polska: W I półroczu 2025 osiągnął zysk netto na poziomie 2,70 mld zł, co oznacza wzrost względem podobnego okresu 2024 (2,40 mld zł) – to różnica rzędu ok. 12,5 proc.
mBank: Zysk netto Grupy mBank w pierwszym półroczu 2025 roku wyniósł 1,665 mld zł, co stanowi wzrost o 143 proc. rok do roku.
Millennium: Zysk netto w I półroczu 2025 roku wyniósł 510,75 mln zł, co oznacza wzrost o 43 proc. rok do roku w porównaniu do pierwszego półrocza 2024 roku.
Powyższe dane oznaczają jedno: argument banków, że masowe unieważnienie kredytu we frankach rzekomo zburzy fundamenty systemu, nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Frankowicze mogą dziś śmiało wskazywać, że ich działania nie destabilizują sektora, lecz wymuszają uczciwsze praktyki i przywracają równowagę pomiędzy konsumentami a instytucjami finansowymi.
Mit o gospodarczym upadku przez frankowiczów: analiza propagandy
Propaganda instytucji finansowych – i części sprzyjających im mediów – od lat opiera się na powtarzanej mantrze: unieważnienie kredytu we frankach miałoby wywrócić system bankowy, pozbawić banki płynności i zagrozić stabilności całej gospodarki. Jednak rzeczywistość pokazuje obraz zgoła odmienny. Dane za I półrocze 2025 r. dowodzą, że sektor bankowy generuje rekordowe zyski netto, poszerza bazę aktywów i utrzymuje wysoki poziom dochodów odsetkowych. Wzrost zysków o ponad 18 proc. rok do roku nie jest symptomem kryzysu, lecz oznaką rosnącej siły instytucji, które próbują uchodzić za ofiary frankowej „katastrofy”.
Frankowicze od początku wskazywali, że wizje upadku banków to celowo kreowany obraz, mający wywołać strach w opinii publicznej. Skoro banki mogą bez większego problemu tworzyć rezerwy rzędu miliardów złotych, wypłacać sowite dywidendy akcjonariuszom, finansować inwestycje i utrzymywać wysoką rentowność kapitału, trudno mówić o jakiejkolwiek destabilizacji. Twierdzenia o „zagładzie sektora” brzmią fałszywie w kontekście wyników, które pokazują raczej jego siłę niż słabość.
Co istotne, koszty frankowe – choć realne – pozostają dla banków w pełni policzalne i przewidywalne. Kwoty odkładane na sprawy frankowe, choć liczone w miliardach, są jedynie elementem biznesowego bilansu, który nie podważa stabilności instytucji. Banki same przyznają w raportach, że rezerwy są odzwierciedleniem ryzyka prawnego, a nie zwiastunem katastrofy.
Narracja o bankach jako ofiarach służy wyłącznie interesom sektora, który próbuje bronić pozycji uprzywilejowanej kosztem konsumentów. Tymczasem realia są inne: frankowicze, walcząc o unieważnienie kredytu we frankach, nie niszczą gospodarki – przeciwnie, przywracają równowagę i pokazują, że prawa konsumentów nie mogą być deptane w imię zysków. To właśnie fakty, a nie bankowa propaganda, powinny stanowić fundament debaty publicznej.
Co oznaczają te wyniki dla przyszłości frankowiczów?
Zyski banków w I półroczu 2025 r. rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych rzucają nowe światło na debatę o kredytach frankowych. Dla frankowiczów oznacza to przede wszystkim, że ich sytuacja nie jest jedynie sporem jednostkowym z wielką instytucją, lecz częścią szerszego procesu wyrównywania relacji konsument–bank. Gdy sektor bankowy mimo wysokich kosztów rezerw na ryzyko prawne i ugody wciąż generuje rekordowe zyski, argument o rzekomym “zagrożeniu stabilności systemu finansowego” przez frankowiczów traci na wiarygodności. Kredytobiorcy mogą wskazywać, że banki dysponują wystarczającą poduszką finansową, aby uczciwie rozliczyć się z przeszłości. To wzmacnia ich pozycję negocjacyjną, ale też moralną – staje się coraz trudniej przedstawiać unieważnienia umów jako nadmierne obciążenie dla sektora.
Dla przyszłości wyłania się kilka możliwych scenariuszy:
Umocnienie linii orzeczniczej sądów – skoro banki pokazują zdolność do generowania zysków mimo kosztów frankowych, sądy mogą być jeszcze bardziej skłonne do przyznawania racji konsumentom, traktując ryzyko dla sektora jako przesadzone.
Większa presja na ugody – wysokie wyniki finansowe zmniejszają przestrzeń dla argumentu „nie stać nas na rozwiązania systemowe”. Banki mogą być częściej zachęcane – przez regulatorów i opinię publiczną – do zawierania uczciwych porozumień.
Zmiana klimatu politycznego – politycy, widząc dane finansowe sektora, mogą z większą śmiałością forsować rozwiązania ustawowe, które chronią konsumentów. Argument o zagrożeniu stabilności finansowej staje się coraz mniej przekonujący.
Erozja narracji banków – wizerunek kredytobiorców frankowych jako grupy “roszczeniowej” traci na sile, gdy zestawi się go z miliardowymi zyskami banków. W dyskursie publicznym coraz bardziej wybrzmiewa aspekt sprawiedliwości i równowagi stron.
Ostatecznie więc, wyniki banków z pierwszego półrocza 2025 r. nie tylko pokazują siłę instytucji finansowych, ale także tworzą fundament do nowego rozdziału w sporze frankowym. Frankowicze mogą coraz pewniej twierdzić, że ich roszczenia nie są zagrożeniem dla stabilności gospodarki, lecz elementem zdrowego porządku prawnego i społecznego.
Podsumowanie
Frankowicze mają obecnie silną kartę – liczby mówią jednoznacznie: banki, w tym PKO BP, nie tylko nie upadają z powodu spraw frankowych, ale prosperują – zyski rosną, rentowność kapitału jest wysoka, inwestorzy są zadowoleni. Unieważnienie kredytu we frankach przestaje być postulatem marginalnym, a staje się coraz bardziej uzasadnionym domaganiem się od nich odpowiedzialności.
Jeśli rzeczywistość wygrała nad propagandą – to frankowicze są tego najlepszym przykładem. Walka trwa, ale kredytobiorcy dysponują silnymi argumentami: zyskami banków wskazującymi na moc, którą banki miały – i nadal mają – by uczciwie rozliczyć się z konsekwencjami swoich toksycznych działań.
