Blog Frankowicza

Frankowicze w centrum burzy medialnej – nowe statystyki spraw. Co robi Ministerstwo Sprawiedliwości?

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email
Frankowicze znów stali się tematem narodowej debaty. Nie z powodu nowego kryzysu, lecz dlatego, że po latach walki zaczynają wygrywać z niespotykaną dotąd dynamiką. Postępowania toczą się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej; banki coraz częściej rezygnują z apelacji, a tysiące rodzin odzyskują spokój, na który czekały od dekady. W tym samym czasie pełnomocniczka Ministerstwa Sprawiedliwości próbuje przypisać te sukcesy własnym inicjatywom, pomijając fakt, że stoją za nimi sprawiedliwe ugody, przewidywalne orzecznictwo i wytrwałość samych frankowiczów. Wizerunek resortu, budowany na cudzych osiągnięciach, coraz częściej kontrastuje z rzeczywistością sal sądowych – tą, w której prawdziwą zmianę tworzą wytrwale broniący swoich praw konsumenci, a nie medialne deklaracje urzędników.

Czego dowiesz się z artykułu?

Dlaczego frankowicze coraz częściej wygrywają sprawy o kredyt we frankach?

Sądy przyspieszyły rozpoznawanie pozwów – w 2025 roku kończą ponad dwa razy więcej spraw niż wpływa nowych. To efekt doświadczenia sędziów, orzecznictwa TSUE i determinacji kredytobiorców, a nie rządowych reform.

Jakie czynniki przyspieszyły unieważnianie umów kredytów frankowych?

Największe znaczenie miały wyroki TSUE i Sądu Najwyższego, które ujednoliciły interpretację niedozwolonych klauzul umownych. Banki zmieniły strategię i częściej zawierają ugody, zamiast przedłużać postępowania.

Czy Ministerstwo Sprawiedliwości przyczyniło się do sukcesów frankowiczów?

Nie, resort przypisuje sobie zasługi za poprawę statystyk, ale sądy usprawniły się pomimo braku realnego wsparcia. Prawdziwa zmiana wynika z pracy sędziów, pełnomocników i samych frankowiczów.

Jak wygląda sytuacja spraw frankowych w sądach apelacyjnych?

Mimo poprawy w I instancji, sądy II instancji wciąż zmagają się z zaległościami – liczba nierozpoznanych apelacji sięga ponad 60 tysięcy. Sądy potrzebują dodatkowych kadr i organizacyjnych usprawnień.

Co czeka frankowiczów w najbliższych latach?

Jeśli tempo orzekania się utrzyma, większość spraw o unieważnienie umowy kredytu we frankach zakończy się do 2027–2028 roku. Warunkiem jest stabilność kadr sędziowskich, spadek liczby nowych pozwów i realne wsparcie organizacyjne sądów.



Frankowicze w centrum burzy medialnej – nowe statystyki spraw. Co robi Ministerstwo Sprawiedliwości?
Nie możesz przeczytać? Skorzystaj z odtwarzacza i posłuchaj!
Getting your Trinity Audio player ready...

Frankowicze coraz szybciej uzyskują sprawiedliwość

Pierwsze półrocze 2025 roku przyniosło frankowiczom niezwykle pozytywne wieści z sal sądowych. Z oficjalnych danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w tym okresie do sądów okręgowych I instancji wpłynęły 21 442 nowe sprawy dotyczące kredytów frankowych, podczas gdy załatwionych zostało aż 44 123 spraw. Oznacza to, że sędziowie zamknęli ponad dwa razy więcej postępowań niż wpłynęło – wskaźnik opanowania wpływu osiągnął rekordowe 205,8%. Dla porównania, w 2023 roku wskaźnik ten wynosił zaledwie 66,3%, a w 2024 poprawił się do 99,2%, co i tak uznawano za duży postęp. Tak spektakularna poprawa tempa orzeczniczego świadczy o tym, że sądy coraz sprawniej radzą sobie z pozwami frankowiczów, a perspektywa zakończenia długoletnich batalii sądowych staje się realna.

Statystyki potwierdzają wyraźny spadek napływu nowych spraw. W szczytowym momencie w 2023 roku – w okresie, w którym zapadł przełomowy wyrok TSUE dotyczący wynagrodzenia za korzystanie z kapitału – do sądów wpłynęło aż 86,3 tys. pozwów frankowych. Rok 2024 przyniósł już spadek do 75,1 tys., a obecnie obserwujemy dalsze wyhamowanie. Wielu kredytobiorców, którzy zdecydowali się walczyć o unieważnienie swoich umów, wniosło pozwy już wcześniej, dlatego liczba nowych spraw sukcesywnie maleje. Choć zdecydowana większość aktywnych umów frankowych została już skierowana na drogę sądową, jednak banki wciąż muszą liczyć się z ryzykiem wynikającym z umów spłaconych. Kredytobiorcy, którzy już uregulowali swoje zobowiązania, nadal mogą dochodzić w sądzie znacznych kwot. Niemniej sądy skutecznie nadrobiły zaległości. Na koniec czerwca 2025 roku w sądach pierwszej instancji pozostawało 117 633 spraw frankowych, podczas gdy jeszcze pół roku wcześniej było ich ponad 140 tys. Tak znaczący spadek zaległości to dla tysięcy rodzin realna nadzieja, że finał ich wieloletniej walki z bankami jest coraz bliżej.

Co naprawdę napędza sukces? Sprawiedliwa ugoda z bankiem zamiast reform

Tak dobre wyniki sądów powszechnych w sprawach frankowych szybko stały się obiektem komentarzy ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. Pełnomocniczka Ministra ds. ochrony praw konsumentów – rządowa urzędniczka odpowiedzialna za monitorowanie kwestii frankowych – pochwaliła się w mediach społecznościowych, że osiągnięcia te to efekt „strategicznego podejścia i wsparcia sądów przez MS”. Jej entuzjastyczny wpis na platformie X (dawniej Twitter) sugerował, że resort sprawiedliwości ma bezpośredni udział w poprawie statystyk. Według ministerialnej narracji, obecna sprawność postępowań wynika z podjętych zmian organizacyjnych i informatycznych. Urzędnicy przekonują, że to właśnie działania resortu sprawiły, iż frankowicze mogą liczyć na szybsze wyroki. Taki przekaz ma budować zaufanie do władzy i pokazywać, że rządzący troszczą się o obywateli uwikłanych w kredyty walutowe.

Rzeczywistość jednak wygląda zgoła inaczej. Ministerstwo niewiele zrobiło, by realnie przyspieszyć postępowania. Należałoby wskazać, że sądy usprawniły się pomimo, a nie dzięki działaniom resortu. Resort chwali się wskaźnikiem opanowania wpływu, choć w rzeczywistości wynika on głównie z faktu, że większość kredytobiorców, którzy nadal spłacają kredyty CHF, złożyła pozwy już w poprzednich latach. W rzeczywistości motorem sukcesu okazały się czynniki całkowicie niezależne od ministerialnych reform. 

Po pierwsze, kluczową rolę odegrały wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) oraz uchwały Sądu Najwyższego, które rozwiały wątpliwości prawne i ujednoliciły linię orzeczniczą. Sędziowie wiedzą już, jak traktować klauzule niedozwolone w umowach oraz jak rozliczać strony po unieważnieniu kredytu we frankach – nie muszą tracić czasu na kwestie sporne, które wcześniej wydłużały proces. W efekcie sprawy frankowe stały się prostsze i szybsze do rozstrzygnięcia, a czas oczekiwania na wyrok znacznie się skrócił.

Po drugie, same banki zmieniły strategię procesową, co również wpłynęło na tempo zamykania spraw. Instytucje finansowe, obawiając się obowiązku zapłaty wysokich odsetek za wieloletnie opóźnienie, coraz rzadziej decydują się na przewlekanie postępowań. Coraz częściej zdarza się, że już na etapie pierwszej instancji dochodzi do porozumienia stron. Sprawiedliwa ugoda z bankiem pozwala obu stronom uniknąć dalszych kosztów sądowych i niepewności co do wyniku. Gdy zapada niekorzystny dla banku wyrok, wiele podmiotów rezygnuje z apelacji, by nie powiększać narastającego długu odsetkowego. Te właśnie zjawiska – polubowne rozwiązania i mniejsza skłonność banków do przedłużania sporów – w ogromnym stopniu przełożyły się na poprawę statystyk. Krótko mówiąc, za tym sukcesem stoją sami frankowicze – ich determinacja oraz korzystne orzecznictwo najwyższych instancji – a nie jakiekolwiek innowacje resortu sprawiedliwości.

Po trzecie, nie sposób pominąć roli, jaką odegrała społeczność Życie Bez Kredytu oraz Fundacja na Rzecz Ochrony Konsumentów Życie Bez Kredytu. To właśnie ich konsekwentne działania przyczyniły się do wypracowania praktyki sprawiedliwych ugód z bankami – realnej alternatywy dla przedłużających się procesów sądowych. Ugody te, negocjowane przez doświadczonych pełnomocników, uwzględniają orzecznictwo TSUE i rzeczywiste interesy kredytobiorców. Stanowią zupełne przeciwieństwo pilotażowego programu mediacji frankowych, uruchomionego w warszawskim Sądzie Okręgowym, który – mimo deklarowanej neutralności – nie zapewnia równowagi stron i proponuje rozwiązania dalekie od standardów ochrony konsumenckiej.

Co więcej, to właśnie Eksperci ŻBK zainicjowali szereg fundamentalnych pytań prejudycjalnych do TSUE, których efektem są dziś wyroki wzmacniające pozycję frankowiczów i stabilizujące linię orzeczniczą. Zorganizowani, zdeterminowani, świadomi swoich praw kredytobiorcy – wspierani przez kompetentnych pełnomocników – wymusili na systemie realne zmiany. Dziś ich dorobek próbuje zawłaszczyć Ministerstwo Sprawiedliwości, choć to nie resort, lecz oddolne zaangażowanie tysięcy obywateli doprowadziło do przełomu.

Sprawy frankowe w apelacjach – wyzwania, które wymagają realnych działań

Podczas gdy w sądach I instancji sprawy frankowe nabrały imponującego tempa, w sądach apelacyjnych wciąż widać obszary wymagające usprawnienia. Statystyki z I półrocza 2025 roku pokazują, że pod koniec czerwca w sądach II instancji pozostawało 63 633 nierozpoznanych spraw frankowych – niemal dwa razy więcej niż pod koniec 2023 roku, gdy zaległość wynosiła 34 187 spraw. W ciągu niespełna półtora roku liczba nierozpatrzonych apelacji niemal się podwoiła, mimo że wpływ nowych spraw wzrósł jedynie o około 16%. W tym samym czasie zaległość zwiększyła się o 34%, a wskaźnik opanowania wpływu spadł do 69,8% (z ponad 100% rok wcześniej).

W skali kraju widać więc wyraźnie, że sądy apelacyjne nie nadążają jeszcze z rozpoznawaniem rosnącej liczby odwołań, choć należy podkreślić, że sytuacja zaczyna się stopniowo poprawiać. W 2024 roku do sądów apelacyjnych wpłynęło 38,7 tys. spraw frankowych, z czego 16,6 tys. zostało załatwionych, a zaległość wzrosła do około 56 tys. W pierwszej połowie 2025 roku liczby te zwiększyły się do wspomnianych 63,6 tys., co potwierdza, że mimo przyspieszenia w sądach I instancji, system nadal działa pod dużym obciążeniem.

Największe wyzwania dotyczą największych ośrodków – Warszawy, Krakowa, Gdańska i Wrocławia – jednak to właśnie w stolicy widać pozytywny dla kredytobiorców trend. W Apelacji Warszawskiej utworzono osobny wydział frankowy w sądzie apelacyjnym, co znacząco usprawniło rozpoznawanie odwołań. Czas oczekiwania na rozprawę apelacyjną skrócił się z nawet 2 lat do około 2 miesięcy, co stanowi ogromny przełom w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Jeśli podobne rozwiązania zostaną wdrożone w innych apelacjach, istnieje realna szansa, że tzw. „czapa odwoławcza” nie zahamuje ogólnej poprawy sytuacji frankowiczów.

Sędziowie apelacyjni coraz częściej podkreślają, że potrzebne są nie tyle reformy ustawowe, ile realne działania kadrowe i organizacyjne: zwiększenie liczby etatów, uproszczenie biurokratycznych procedur i lepsze wykorzystanie narzędzi informatycznych. To właśnie tutaj Ministerstwo Sprawiedliwości mogłoby faktycznie wnieść wartość – pomagając odciążyć wydziały i zapewnić stabilne tempo orzekania.

Warto jednak zauważyć, że mimo wzrostu liczby spraw, większość postępowań apelacyjnych przebiega sprawniej niż w poprzednich latach. Sędziowie korzystają z utrwalonej linii orzeczniczej TSUE i Sądu Najwyższego, a banki coraz rzadziej decydują się na apelacje, które mają charakter czysto taktyczny. Wszystko to sprawia, że perspektywa frankowiczów pozostaje stabilna – ich sprawy posuwają się naprzód, a ryzyko przewlekłości stopniowo maleje.

W tym kontekście jedno jest pewne: apelacje to dziś obszar, w którym Ministerstwo naprawdę ma pole do działania. Zamiast koncentrować się na medialnych narracjach, resort powinien skierować energię na rozwiązania organizacyjne, które faktycznie usprawnią postępowania w II instancji. To właśnie tam decydują się losy tysięcy frankowiczów – i tam można realnie pokazać, że poprawa sprawności sądów to nie tylko hasło, ale konkretne działanie.

Mapa pozwów frankowych – odciążona Warszawa, przeciążona reszta kraju

Warto przypomnieć jedną z najbardziej widocznych zmian ostatnich lat, którą było rozproszenie spraw frankowych po całej Polsce. Resort, chcąc odciążyć przeładowany warszawski Wydział Frankowy, wprowadziło w kwietniu 2023 r. nowelizację kodeksu postępowania cywilnego. Zgodnie z nowymi zasadami, pozew dotyczący kredytu frankowego należy złożyć w sądzie właściwym dla miejsca zamieszkania kredytobiorcy. Wcześniej frankowicze mogli też złożyć pozew w sądzie przy siedzibie banku. Rozwiązanie to ma obowiązywać przez pięć lat i faktycznie przyniosło stolicy ulgę: w I kwartale 2024 r. do warszawskiego sądu okręgowego wpłynęło o 34% mniej spraw niż rok wcześniej.

Nie był to jednak cud organizacyjny, a raczej przesunięcie problemu. Choć Warszawa odetchnęła, ciężar rozpoznawania spraw przeniósł się do sądów w całej Polsce. W efekcie na drugie miejsce pod względem liczby nowych pozwów wysunął się Sąd Okręgowy w Gdańsku (wzrost o 49% r/r w I kwartale 2024), a tuż za nim uplasował się Sąd Okręgowy w Poznaniu (wzrost o 51% r/r). Lokalne wydziały cywilne – często bez przygotowania, wyspecjalizowanych referatów czy odpowiednich etatów – stanęły wobec lawiny nowych spraw.

W niektórych apelacjach zatory powstały niemal z dnia na dzień. W Apelacji Gdańskiej liczba zaległych spraw frankowych w 2023 r. wzrosła niemal trzykrotnie – tylko w samym SO Gdańsk na koniec roku oczekiwało ponad 13,2 tys. spraw. Podobna sytuacja wystąpiła w Poznaniu i Wrocławiu, gdzie fala pozwów, wcześniej skupiona w Warszawie, zalała lokalne wydziały. Co ciekawe, nawet pełnomocniczka ministra ds. ochrony konsumenta, dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, przyznała w 2024 r., że wiele z tych sądów dopiero „uczyło się franków”. To jej słowa – o braku doświadczenia i konieczności dopiero „wypracowania metodyki rozstrzygania” – najlepiej pokazują, że decyzja o rozproszeniu spraw była działaniem szybkim, ale pozbawionym przygotowania zaplecza.

Ustawa frankowa pod ostrzałem w Sejmie

Długo zapowiadana ustawa frankowa, według zapowiedzi resortu sprawiedliwości, miała dodatkowo usprawnić rozpoznawanie spraw frankowych. Rzeczywistość polityczna okazała się dla tego pomysłu bezlitosna. Podczas 43. posiedzenia Sejmu RP posłowie wszystkich ugrupowań zgodnie skrytykowali rządowy projekt, jasno dając do zrozumienia, że nie poprą rozwiązań godzących w prawa konsumentów. Takiej jednomyślności dawno w parlamencie nie widziano – ustawa frankowa stała się celem zmasowanej krytyki zarówno lewicy, centrum, jak i prawicy. Padły wnioski, że projekt wymaga zasadniczych poprawek, jeśli w ogóle ma być procedowany dalej.

Debata sejmowa zakończyła się dla ministerialnych pomysłodawców sromotną porażką wizerunkową. Prezentujący projekt Sekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości z trudem odpowiadał na zarzuty i ostatecznie zadeklarował otwartość na zmiany w ustawie. Gdy projekt ustawy frankowej spotkał się z falą krytyki, pełnomocniczka Wiewiórowska-Domagalska opublikowała w mediach społecznościowych dość „osobliwy” wpis, który wiele mówi o nastrojach w resorcie: 

„zdumiewające jest, do czego zdolni są ludzie, aby uchronić swoje źródło dochodu…”. 

Choć wpis nie wskazywał konkretnych adresatów, powszechnie odebrano go jako aluzję do prawników reprezentujących frankowiczów, sugerującą, że ich krytyka ustawy motywowana jest wyłącznie chęcią ochrony własnych interesów finansowych. Tego rodzaju insynuacja formułowana przez osobę pełniącą wysoką funkcję publiczną, rażąco rozmija się z powagą urzędu i standardami profesjonalnej debaty. Trudno nie odczytywać jej jako wyraz osobistej frustracji, szczególnie że komentarz pojawił się tuż po sejmowej dyskusji, która unaoczniła słabość projektu i brak społecznego poparcia. Styl tej komunikacji, zamiast budować zaufanie, tylko pogłębił wrażenie braku transparentności i emocjonalnego chaosu wokół projektu.

Statystyki mówią jedno: wciąż jest co robić

Ministerstwo chętnie podkreśla poprawę statystyk w sprawach frankowych, i rzeczywiście – po raz pierwszy od lat widać wyraźny spadek zaległości w sądach I instancji oraz pewną stabilizację sytuacji. Liczby robią wrażenie – obecnie w sądach okręgowych pozostaje nieco ponad 100 tys. aktywnych spraw frankowych, a w apelacjach ponad 60 tys. Nie oznacza to jednak końca problemu. Nawet przy obecnym tempie pełne „oczyszczenie” wokand zajmie co najmniej 2–3 lata, a bardziej konserwatywne szacunki mówią o 4–5 latach. Frankowicze, którzy dopiero złożyli pozwy, mogą więc liczyć na wyrok w okolicach 2027–2028 roku. To scenariusz realistyczny – o ile utrzyma się obecne tempo orzekania i nie pojawi się nowa fala pozwów. Jednak utrzymanie obecnej dynamiki wymaga spełnienia kilku kluczowych warunków.

Po pierwsze, napływ nowych spraw musi dalej maleć – a to zależy od stabilności prawa i gotowości banków do zawierania ugód. Każde nowe orzeczenie TSUE rozszerzające prawa konsumentów może wywołać kolejną falę pozwów.

Po drugie, sądy muszą utrzymać zwiększoną efektywność – wyspecjalizowane sekcje frankowe powinny działać aż do zakończenia ostatniej sprawy. Kluczowa będzie stabilność kadrowa – utrata doświadczonych sędziów (np. w związku ze sporem politycznym związanym z neo-sędziami) mogłaby poważnie zachwiać postępem.

Po trzecie, konieczne jest dalsze usprawnianie procedur – automatyzacja doręczeń, szybsze rozpoznawanie wniosków dowodowych i ograniczanie niepotrzebnych przekierowań do mediacji.

Ministerstwo zapowiada kolejne reformy – m.in. digitalizację postępowań frankowych. W warszawskim wydziale frankowym ruszył już pilotaż elektronizacji akt, a docelowo planowane jest umożliwienie składania pozwów i pism procesowych przez internet. W przyszłości rozważa się nawet utworzenie e-sądu dla frankowiczów, który pozwoliłby prowadzić całe postępowanie w trybie cyfrowym. Na razie jednak digitalizacja postępuje powoli – jedynie pojedyncze sądy, jak SO Warszawa-Praga, w pełni skanują akta na wejściu.

Mimo wszystkich zastrzeżeń, dziś można mówić o realnym postępie. Frankowicze, którzy złożyli pozwy w latach 2020–2021, w większości mają już prawomocne wyroki. Nowe sprawy również toczą się szybciej: w wielu sądach sędziowie wyznaczają terminy w kilka miesięcy, a część wyroków zapada na posiedzeniach niejawnych. Frankowicze wreszcie widzą światełko w tunelu. Ale by to światło nie zgasło, Ministerstwo Sprawiedliwości musi wyciągnąć lekcję z minionych lat – przestać uprawiać politykę statystyk i demagogię, a zacząć realnie wspierać sędziów. Bo tylko wtedy polskie sądy będą mogły definitywnie zamknąć rozdział „frankowy” – z korzyścią zarówno dla kredytobiorców, jak i dla całego wymiaru sprawiedliwości.

Podsumowanie

  • Frankowicze wygrywają szybciej niż kiedykolwiek – sądy I instancji kończą ponad dwa razy więcej spraw, niż wpływa nowych. Po latach chaosu na wokandach widać realny przełom i rekordowe tempo wyroków

  • Sukces ten nie jest efektem reform, lecz determinacji sędziów i kredytobiorców. To oddolna zmiana, którą frankowicze wymusili poprzez tysiące konsekwentnych pozwów i korzystne wyroki TSUE

  • Ministerstwo Sprawiedliwości próbuje przypisać sobie cudze osiągnięcia – chwali się „strategicznym wsparciem sądów”, choć nie wprowadziło rozwiązań, które faktycznie przyspieszyłyby postępowania

  • W praktyce to sędziowie, pełnomocnicy i sami kredytobiorcy tworzą prawdziwą zmianę. Dzięki ich pracy frankowicze odzyskują wyroki szybciej, zyskują stabilność prawną i realną szansę na zakończenie wieloletnich batalii z bankami

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

Polecamy