Blog Frankowicza

Pozew. Nasze prawo czy obowiązek?

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email
Pozew. Nasze prawo czy obowiązek?

Czyli dlaczego musimy walczyć o prawa konsumenckie i jak to robią frankowicze

To oczywiste, że jako konsumenci nigdy nie gramy z bankiem do jednej bramki. Z założenia mamy przecież rozbieżne interesy: bank chce sprzedać jak najdrożej, a kupujący (w tym wypadku kredytobiorca) „kupić” kredyt jak najtaniej. Ta rozbieżność interesów stron umowy dla prawoznawstwa jest oczywista. Przez wieki nie była też w żaden sposób regulowana. W kapitalizmie strona silniejsza, ta która posiadała przewagę kontraktową, często wykorzystywała swobodę umów do własnych interesów. Tak się dzieje zresztą do dziś. Jednak to, co zdarzyło się w przypadku frankowiczów, jest rażącym złamaniem fundamentalnych zasad współżycia społecznego na ogromną skalę, ponieważ problem toksycznych kredytów dotknął setki tysięcy polskich rodzin.

W tym sęk, że jesteśmy słabsi

Kredytobiorca w stosunkach z profesjonalistą (bankiem) jest oczywiście stroną słabszą pod wieloma względami: ekonomicznym, organizacyjnym (jest podmiotem mającym mniejsze doświadczenie, bo na kredyt hipoteczny decydujemy się najczęściej raz w życiu), ma też mniejszą wiedzę, a do tego znajduje się często w sytuacji przymusowej – kupuje mieszkanie dla rodziny, żeby mieć gdzie mieszkać i wychowywać dzieci. A mieszkanie to przecież podstawowe dobro życiowe, zresztą w Polsce o zadeklarowanej ochronie konstytucyjnej. Skoro nierównowaga stron jest tak silna i oczywista, kto i jak powinien chronić słabszą stronę umowy?

Idea ochrony konsumentów wywodzi się z poczucia, że należy aktywnie przeciwdziałać tej nierównowadze stron, a jednym z narzędzi jest walka o transparentność i przejrzystość umów, która zapobiega manipulacjom kontraktowym stosowanym przez przedsiębiorców. Ale do tego jeszcze wrócimy.

Kiedyś nie było to oczywiste, ale dziś wiemy, że prawa konsumenckie są niezbędne do utrzymania uczciwego i wydajnego rynku, na którym możemy dokonywać świadomych i bezpiecznych wyborów. Przepisy, które chronią konsumentów, przyczyniają się nie tylko do ich dobrobytu, ale też do ogólnej kondycji całej gospodarki. Nie zawsze tak było, kiedyś oszustwo było sprytnym sposobem na dodatkowy zarobek. Liście herbaty mieszane z gałązkami czy trocinami, lekarstwa, do których dodawano szkodliwe składniki nie informując o tym pacjenta, farbowanie owoców toksycznym siarczanem miedzi, żeby lepiej wyglądały, rozcieńczanie mleka wodą etc. Na takie niedozwolone praktyki już się nie nabieramy, wiemy, że są nadużyciem naszych praw, ale teraz manipulacja jest subtelniejsza, przebiega na innym poziomie, ubrana jest w piękne marketingowe hasła o mini ratce i najniższej ofercie kredytowej na rynku… W przypadku frankowiczów pod tymi hasłami ukryte były bomby nuklearne w postaci kredytów hipotecznych wprowadzających w błąd, co do mechanizmu waloryzacji i realnych ryzyk. 

J.F. Kennedy w obronie konsumentów

Symbolicznym zdarzeniem wprowadzającym ideę ochrony słabszych na rynku było przemówienie J.F. Kennedy’ego w Kongresie 15 marca 1962 r. (do dziś obchodzimy ten dzień jako Światowy Dzień Konsumenta). Prezydent USA zwrócił wtedy uwagę całego świata na potrzebę wsparcia i instytucjonalnego wzmocnienia pozycji konsumentów. W tamtym czasie Stany Zjednoczone Ameryki mierzyły się z problemami, takimi jak oszustwa pocztowe czy przywołane wcześniej nadużycia w składzie żywności i leków, więc problemy były naprawdę poważne.

Co ciekawe, prezydent ideą ochrony konsumentów bardzo wsparł kobiety. Mówił, że gospodyni domowa, żeby zrobić zakupy, musi być potencjalnie elektrykiem-amatorem, mechanikiem, chemikiem, toksykologiem, dietetykiem i matematykiem w jednym. Nie może ufać przedstawicielom handlowym i składom etykiet produktów w sklepach, a jej oszczędności nie są bezpieczne w banku. Prezydent podkreślał niejednokrotnie, jak ważny jest parasol ochronny, który musimy roztoczyć nad konsumentami:

Marketing staje się coraz bardziej bezosobowy. Na wybory konsumentów wpływa masowa reklama wykorzystująca wysoko rozwinięte sztuki perswazji. Konsument zazwyczaj nie wie, czy preparaty farmaceutyczne spełniają minimalne standardy bezpieczeństwa, jakości i skuteczności. Zwykle nie wie, ile płaci za kredyt konsumencki; czy jedna przygotowana żywność ma większą wartość odżywczą niż inna; czy wydajność produktu faktycznie zaspokoi jego potrzeby (…).

Wszyscy jesteśmy konsumentami. Konsumenci stanowią największą grupę ekonomiczną w gospodarce (…) ale jednocześnie są oni często jedyną ważną grupą, której zdanie nie jest wysłuchiwane. (…) Jeśli się oferuje konsumentom artykuły złej jakości, jeśli ceny są wygórowane, jeśli produkty są niebezpieczne lub bezwartościowe, jeśli konsument nie jest w stanie dokonać wyboru na podstawie posiadanych informacji, to jego pieniądz przestaje mieć wartość, jego zdrowie i bezpieczeństwo znajdują się w stanie zagrożenia, a interes narodowy na tym cierpi.

To było przełomowe przemówienie nie tylko do amerykańskich housewives, ale dla całego świata, ponieważ uchwalone po nim ustawy zawierały pięć podstawowych praw konsumenckich, które do dziś są najważniejsze i stanowią podstawę rozwiązań legislacyjnych w systemach prawnych poszczególnych krajów (w tym Polski), jak i w prawodawstwie samej Unii Europejskiej, w tym w Dyrektywie 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Są to: 

  • prawo do bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, 
  • prawo do informacji i edukacji, 
  • prawo do ochrony interesów ekonomicznych, 
  • prawo do zrzeszania się i reprezentacji,
  • prawo do efektywnego dochodzenia roszczeń.

Tu i teraz

Dopiero dziesięć lat po wspomnianym wystąpieniu Kennedy’ego sprawami konsumenckimi zainteresowały się państwa członkowskie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Podkreślono wtedy, jak ważne jest zabezpieczanie ekonomicznych interesów konsumenta i informowanie go o skutkach zapisów umownych, zarówno przed zawarciem umowy, jak i po samej transakcji. Europa przez lata dążyła do zdefiniowania zagrożeń konsumentów i ich ochrony poprzez regulacje prawne, dlatego postanowiono wprowadzać szereg dyrektyw w celu naszej ochrony. Dziś chronić konsumentów UE przed nieuczciwymi warunkami w standardowych umowach dotyczących zakupu towarów i usług ma Dyrektywa 93/13/EWG w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Zgodnie z tą dyrektywą cena powinna być jasna, treść umowy sporządzana prostym i zrozumiałym językiem, do tego wszelkie wątpliwości co do treści warunków należy interpretować na korzyść konsumenta. Dyrektywa zawiera wykaz nieuczciwych warunków w umowach, w tym wymóg opłacania nieracjonalnie wysokich kar lub oczekiwanie realizacji warunków, których klient nie miał czasu w pełni zrozumieć przed podpisaniem umowy. Do tego dokument zaznacza, że osoby mające uzasadniony interes w ochronie praw konsumentów mogą zwrócić się do sądu,

aby zapobiec dalszemu stosowaniu nieuczciwych praktyk. Brzmi jak skrojona pod frankowiczów? Bo jest, dlatego się na nią powołujemy. 

Sam Parlament Europejski podkreśla, jak ważna jest ochrona konsumentów w polityce całej UE. Na stornie instytucji czytamy:

Skuteczna polityka ochrony konsumentów gwarantuje prawidłowe i skuteczne funkcjonowanie jednolitego rynku. Jej celem jest ochrona praw konsumentów względem sprzedawców oraz zapewnienie lepszej ochrony konsumentom szczególnie podatnym za zagrożenia. Przepisy dotyczące ochrony konsumentów mogą poprawić wyniki rynkowe całej gospodarki. Powodują, że rynki są sprawiedliwsze, a dzięki lepszej jakości informacji dla konsumentów mogą dać bardziej ekologiczne i społeczne wyniki. Wzmocnienie pozycji konsumentów oraz skuteczna ochrona ich bezpieczeństwa i interesów ekonomicznych stały się podstawowymi celami polityki UE.

Co na to Polska?

W Polsce rozwój ochrony konsumenta nastąpił dopiero po transformacji ustrojowej, zresztą wprowadzenie nieistniejącej polityki ochrony konsumenta było jednym ze zobowiązań Polski na drodze do integracji z Unią. Od 1992 r. działania na rzecz konsumentów uznano za jedną z polityk wspólnotowych, a konsumentów za podmioty o własnych prawach. Warto tu podkreślić, że treści przyjętych przez UE dokumentów i dyrektyw dotyczących ochrony konsumentów powinny stanowić podstawę i wytyczne dla legislacji wewnętrznych państw członkowskich, w tym Polski. Dzieje się to jednak wolniej, niż dziać się powinno. Dlaczego? Ciągle walczymy z chęcią dużego i łatwego zarobku, a im więksi gracze rynkowi, tym ich apetyt jest bardziej nienasycony. 

Prof. Łętowska w jednym z artykułów przywołuje idee francuskiego historyka Ferdynanda Braudela, który już ponad pół wieku temu zauważył, że zysk pochodzi nie tylko z „normalnej” realizacji zasad rynkowej gospodarki konkurencyjnej, ale przeciwnie – z patologii, z naginania i obchodzenia zasad funkcjonowania takiego rynku. Spryt, pomysłowe i dysponowanie dużym kapitanem umożliwiające działania w dużej skali powoduje, że uczestnicy gry rynkowej nie posługuje się prawem zgodnie z jego założonymi funkcjami, w celu harmonijnej współpracy. Przeciwnie, używają tych instrumentów jako wyrafinowanych narzędzi ochrony własnego egoizmu ekonomicznego

Mamy w Polsce instytucje, których celem jest ten egoizm rynkowy temperować. Zgodnie z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów, zadania w zakresie realizacji polityki konsumenckiej należą do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK ma dbać o nasze bezpieczeństwo i gwarancję równej pozycji podmiotów na rynku. Frankowicze dostają wsparcie od tej instytucji, ale w dużej mierze sami muszą walczyć z bankami, zrzeszając się w społeczności i pozywając banki. 

Kto edukuje i wyznacza narracje 

 

Jeden z raportów poświęconych wiedzy o finansach zatytułowany Improving Financial Literacy pokazał, jak zaskakująco niewiele wiemy o działaniu produktów bankowych i jednocześnie jak bardzo stresujący jest dla nas sam kontakt z bankiem – okazało się, że dla wielu bardziej niż wizyta u dentysty. Badania pokazały również, że nie wyszukujemy informacji finansowych, a jeśli to robimy, to nie umiemy ich znaleźć. Dlatego wciąż tak ważne jest budowanie świadomości działania rynku. Jednak problem edukacji finansowej ma też drugie dno. Niestety często w zakresie finansów edukują nas same banki, a ich obiektywizm czy cele mogą budzić naturalne obawy. Banki (za pomocą programów edukacyjnych dla dzieci, sympozjów naukowych, artykułów w mediach) całkowitą odpowiedzialnością za sytuację ekonomiczną obciąża nas samych, a nie jest to w porządku, jak pokazuje przykład frankowiczów. Eksperci podkreślają, że edukacja bankowa przedstawia świat, w którym modyfikowalne są zachowania pojedynczych ludzi, ale nigdy instytucji. Wydaje się to bardzo sprytny wybieg, który jednak podbija tylko nierówności stron przyszłej transakcji, więc i on zasługuje na regulację prawną w tym zakresie.

Wiemy już, że słabsza pozycja konsumenta na rynku jest wynikiem takich czynników jak: brak dostępu do rzetelnej informacji czy stosowanie niedozwolonych praktyk rynkowych i marketingowych (tu banki naprawdę potrafią zaszaleć). Prawo konsumenckie w Polsce kształtuje się jednak bardzo długo, dłużej niż potrzebują tego frankowicze. Dobrze, że mamy za sobą takie głosy jak ten Prof.  Łętowskiej, która niedawno tak pisała o nas w tym aspekcie. Sprawa frankowiczów jest znana: długoletnie umowy przerzucały całe (duże) ryzyko walutowe na klientów, co okazywało się dla nich rujnujące. Polskie sądy tkwiące w paradygmacie formalnej równości stron umowy, dopiero od niedawna uświadamiają sobie europejski wymiar problemu i zaczynają obficiej czerpać z dorobku unijnego, znacznie bardziej przyjaźnie nastawionego wobec konsumenta. Ostatni wyrok Sądu Najwyższego wpisuje się w tę retorykę, chociaż na szczęście szuka jednocześnie pomocy u źródła ochrony konsumentów, czyli w właśnie TSUE.

Ruch społeczny jako narzędzie zmiany

 

Frankowicze stowarzyszeni w społeczności Życie Bez Kredytu stanowią nową falę walki o prawa konsumenckie. Ten ruch społeczny stanowi narządzie realnej zmiany, bo pozwanie banku to skuteczne środek zmierzający do sprawiedliwej ugody sądowej lub prawomocnego wyroku. Jeśli będzie nas wystarczająco dużo, banki następnym razem przemyślą wpuszczenie na rynek produktu naruszającego prawa konsumenckie i wypracowane przez lata zasady współżycia społecznego.  

Dlatego pozew to realizacja naszego prawa jako konsumentów do ochrony własnych interesów ekonomicznych, do bezpieczeństwa i konieczności naprawienia wyrządzonych szkód, dostępu do wymiaru sprawiedliwości oraz bycia reprezentowanym i wysłuchanym. Pozwy frankowiczów to oczywisty przejaw walki o prawa konsumenckie w Polsce. Słabsza strona transakcji rynkowej może zbudować swoją siłę tylko, jeśli się zjednoczy. Ciężka jest to droga, pełna nerwów i wahań, dlatego dobrze jest sobie uświadomić, jak jest ważna i jak wpisuje się w całą ideę ochrony i rozwoju prawa konsumentów w Polsce, Europie i na świecie.

Przepisy konsumenckie stanowią ramy prawne zapewniające słabszym uczestnikom rynku uczciwe traktowanie w kontaktach z firmami. Silne przepisy dotyczące ochrony konsumentów mogą zbudować większe zaufanie do rynku, co prowadzi do zwiększenia wydatków, więc i stabilności gospodarczej. Zapewniają dobrobyt społeczny poprzez zmniejszenie asymetrii informacji między przedsiębiorcami a konsumentami. O to właśnie walczymy, pozywając banki. 

Kamil Chwiedosik – założyciel społeczności Życie Bez Kredytu – już od 8 lat udawania, że w grupie jest siła. Eksperci społeczności ŻBK wskutek wyroków sądów uwolnili PRAWOMOCNIE i ostatecznie już setki polskich rodzin od nieuczciwych umów banków takich jak: BNP Paribas Bank Polska S.A., mBank S.A., Getin Noble Bank S.A., Bank Millennium S.A., Raiffeisen Bank International AG z siedzibą w Wiedniu, Deutsche Bank Polska S.A., Powszechna Kasa Oszczędności Bank Polski S.A., Santander Bank Polska S.A., Bank Polska Kasa Opieki S.A., Bank BPH S.A., Bank Ochrony Środowiska S.A., Credit Agricole Bank Polska S.A., ING Bank Śląski S.A. i DNB Bank Polska S.A. 

Frankowicze, do boju! Przyszli konsumenci nam podziękują.

Źródła:

Zofia Karaszewska – frankowiczka pozwana o korzystanie z kapitału. Dziennikarka, scenarzystka telewizyjna i promotorka czytelnictwa. Pisała m.in. do „Newsweeka”, „Polityki” oraz dla portalu Lubimyczytać.pl, przez wiele lat współpracowała z „Elle” i „Przekrojem”. W Polskim Radiu przygotowywała cykle poleceń literackich „Look na book” oraz „Czy to, czy tamto?”. Współautorka książek „Ada, to wypada!” i „Pod podszewką”

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Email

Polecamy