Pan Mariusz Galewski jest jednym z naszych Klientów, którego sprawę właśnie prowadzimy. Ponieważ znamy się już od jakiegoś czasu, udało nam się namówić pana Mariusza na niedługi wywiad. Publikujemy go tutaj jako głos frankowicza oczekującego na zakończenie swojej sprawy, ale już teraz mającego doświadczenie we współpracy z Życie Bez Kredytu.
W jaki sposób stałeś się frankowiczem? O czym myślałeś, kiedy otrzymywałeś kredyt waloryzowany do franka szwajcarskiego?
M.G.: Frankowiczem zostałem w 2006 roku. Jak dwudziestoparolatek marzyłem o własnym mieszkaniu. Niestety nie stać mnie było na zakup mieszkania bez kredytu, wiec udałem się do jednej z instytucji finansowych, gdzie okazało się, że nie mam zdolności aby otrzymać typowy kredyt złotówkowy. Od razu natomiast pojawiła się propozycja kredytu powiązanego z walutą szwajcarską, rzekomo najbardziej stabilną i najbezpieczniejszą na świecie, dzięki któremu będzie stać mnie na zakup wymarzonego mieszkania. Ufając, że to dobry kierunek podjąłem decyzję o wzięciu tego kredytu. Zapewniano mnie, że dostanę złotówki i będę spłacał złotówki, a frank będzie jakimś mechanizmem bankowym, który mnie nie dotyczy.
Zatem Twoja historia jest dość powszechna. Wiele osób myślało w ten sposób. Kiedy stwierdziłeś, że coś jest nie tak, że Twój kredyt staje się nadmiernym obciążeniem?
M.G.: Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się kilka lat później, gdy chciałem zmienić mieszkanie. Okazało się, że bank żąda ode mnie zwrotu franków, a nie złotówek, które mi faktycznie pożyczył. W efekcie w przypadku sprzedaży nieruchomości musiałbym jeszcze dopłacić do banku sporo pieniędzy. Do tego zaczęły pojawiać się sygnały, że moja umowa zawiera niedozwolone zapisy i zostałem oszukany przez bank. Okazało się to prawdą, bo sąd już to potwierdził w mojej sprawie sądowej.
To musiał być szok, zarówno ogromy dług i wyjście na jaw wadliwości umowy o kredyt frankowy. Jak postanowiłeś zareagować i jakie były Twoje motywy i wiedza w tamtym czasie?
M.G.: Przede wszystkim pojawiła się we mnie złość, że bank wykorzystał moją niewiedzę, pozycję instytucji zaufania publicznego i wystawił mnie na nieograniczone ryzyko, sam zabezpieczając swoje interesy. Zdałem sobie wówczas sprawę, że mechanizm wprowadzony przez bank do umowy był dla mnie skrajnie niekorzystny. Żebym wiedział przy zawieraniu umowy, że wahania kursu franka mogą spowodować niemal dwukrotny wzrost zadłużenia to nigdy nie zdecydowałbym się na zawarcie takiego kredytu. Bardzo nieuczciwe jest ze strony banku, że mimo wielu lat spłacania kredytu, kwota do zwrócenia była wciąż większa niż pieniądze, które dostałem pierwotnie od banku. Bank mnie nigdy nie informował o takim ryzyku, byłem wprowadzony w błąd.
Opowiedz o tym jak trafiłeś na Życie Bez Kredytu. Jak przebiegała współpraca na samym początku? Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po spotkaniu zespołu Życie Bez Kredytu.
M.G.: Dwa lata temu sytuacja frankowiczów była zupełnie inna niż po wyroku TSUE. Wówczas dopiero pojawiały się pierwsze wyroki. Na szczęście jeden z założycieli Życie Bez Kredytu było moim znajomym, przez co łatwiej było mi im zaufać i podjąć decyzję. Przyznam, że początkowo odczuwałem strach przed pozwaniem banku. Myśl, że mam stawić czoło wielkiej instytucji finansowej napawała mnie lękiem. Z drugiej strony perspektywa życia w niepewności co do kursu franka przez kolejne kilkanaście lat sprawiła, że zdecydowałem się walczyć o sprawiedliwość.
Duże znaczenie w podjęciu tej decyzji miały argumenty na moją korzyść, które przytaczali prawnicy związani z Życie Bez Kredytu. Uznałem, że warto podjąć ryzyko. Perspektywa pozbycia się nieuczciwego kredytu i spokojnego życia była na tyle duża, że zdecydowałem się pozwać bank.
Zatem został wniesiony pozew. Przybliż proszę przebieg postępowania.
M.G.: Tak. W pierwszej kolejności musiałem złożyć reklamację do banku, który oczywiście ją odrzucił. Następnie został złożony pozew i po jakimś czasie ustalony termin rozprawy, na której miałem być przesłuchany przez sąd.
Myślałem, że będzie to nieco bardziej stresujące. Dla kogoś, kto nie miał wcześniej do czynienia z prawem te wszystkie prawnicze zapisy mogą być niezrozumiałe. Na szczęście prawnicy dokładnie wytłumaczyli mi każdy z punktów i cierpliwe odpowiadali na moje pytania i wątpliwości. Byłem dobrze przygotowany merytorycznie do rozprawy, co dodawało mi pewności siebie.
W trakcie przesłuchania po pytaniach ze strony sądu przyszedł czas na pytania od reprezentant banku. Zadał mi może dwa pytania. Wyszedłem z poczuciem, że naprawdę bankom brakuje argumentów i racja jest po stronie frankowiczów.
Twoja sprawa ma dobre rokowania, ale jeszcze się nie skończyła. Przybliżysz naszym czytelnikom zdarzenia, które miały miejsce dotychczas w procesie.
M.G.: W I instancji sąd nakazał bankowi zwrot nienależnie pobranych ubezpieczeń oraz przyznał, że umowa zawierała cztery niedozwolone zapisy, tzw. klauzule abuzywne. Chodzi o jednostronne ustalanie przez bank kursu kupna, sprzedaży i dwie niedozwolone klauzule ubezpieczeniowe. Umowa kredytowa nie została jednak unieważniona. Ja i moi prawnicy nie zgadzamy się z tym wyrokiem zatem sprawa została skierowana do apelacji. Termin rozprawy został wyznaczony na kwiecień 2020 r. Zgodnie z wyrokiem TSUE taka umowa powinna być unieważniona, dlatego liczę, że w apelacji wygram i uwolnię się od kredytu frankowego.
Czy mógłbyś opisać rolę Życia Bez Kredytu w prowadzeniu sprawy? Czy Życie Bez Kredytu naprawdę ma tak dobrą obsługę klienta, o której zapewnia? A obsługa prawno-ekonomiczna oraz same rozprawy – jak to wyglądało, kiedy postępowanie powierzyłeś Życiu Bez Kredytu?
M.G.: Gdyby nie Życie Bez Kredytu nie wiem czy zdecydowałbym się na pozwanie banku tak szybko. Znajomości to jedno, ale dla mnie liczyła się przede wszystkim merytoryka, profesjonalizm w podejściu do tematu i wsparcie jakiego mi udzielono. Wówczas nie było dostępnych tak wiele materiałów edukacyjnych jak dziś. Poświęcili mi sporo czasu, żebym poczuł się pewnie w temacie spraw frankowych.
Do tego prowadzili mnie “za rękę” przez wszystkie procedury, które należy spełnić przed złożeniem pozwu. Wiedziałem, że tak naprawdę ja posiadam prawo ostatecznej decyzji, ale zawsze chciałem wysłuchać, co specjaliści Życia Bez Kredytu mają do powiedzenia. Jestem informowany na bieżąco o każdym etapie i jeśli czegoś nie rozumiem dokładnie, wtedy oni mi tłumaczą, dlaczego dany dokument jest przygotowywany tak albo inaczej, albo dlaczego teraz najlepszym krokiem będzie podjęcie takiego a nie innego działania.
Prawdopodobnie niedługo nastąpi moment, kiedy przestaniesz być frankowiczem i będziesz mógł zapomnieć o swoim kredycie frankowym.
M.G.: Czekam na niego z niecierpliwością.
Serdecznie dziękujemy za rozmowę. Zrobimy wszystko dla dobrego zakończenia Twojej sprawy.
M.G.: Wiem. Dziękuję. Oby tak dalej.