„Ten kredyt stał się ogromnym obciążeniem, wprowadził dużo niepokoju, bo raty były coraz wyższe, a nasze dochody niekoniecznie”
OBF odc. 82 Dla dzieci i ich spokoju warto było pozwać bank i wygrać. Gość: Agnieszka Bujak. Obejrzyj klikając w zdjęcie poniżej:
Życie pod presją rosnących rat i niemalejącego salda kredytu pomimo regularnych spłat to ogromne obciążenie psychiczne, które rzutuje na nasze relacje z najbliższymi. Jako rodzice pragniemy zapewnić naszym pociechom szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Jednak to zadanie staje się niemożliwe, jeżeli żyjemy w ciągłym strachu, czy wystarczy nam pieniędzy na kolejną ratę. W 82. odcinku Okiem Byłej Frankowiczki w niezwykle poruszającej rozmowie Agnieszka Bujak – członkini społeczności ŻBK, która szczęśliwie zakończyła już swój proces z bankiem – opowiada o toksycznym wpływie nieuczciwej umowy frankowej na swoje życie rodzinne.
„Byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, byłam szczęśliwa i chciałam mieć dom dla mojego pierwszego dziecka. Miałam w planach kolejne dziecko, więc chciałam mieć dom dla rodziny i przestrzeń dla dzieci. W naszym domu panowała radość i miłość, bo oczekiwaliśmy naszego pierwszego dziecka. W dużym zaufaniu braliśmy ten kredyt. Taka była tendencja, że kredyty frankowe były najpopularniejsze, najkorzystniejsze, wszyscy je brali. Byliśmy w kilku różnych bankach, mimo że ja też w jednym z banków pracowałam. Tam też rozważaliśmy wzięcie kredytu, ale odwiedziliśmy jeszcze inne oddziały, żeby porównać i posłuchać opinii innych doradców. Wszyscy mówili jednym głosem, więc czuliśmy się całkowicie bezpiecznie, podejmując decyzje, że bierzemy kredyt frankowy” – opowiada o okolicznościach wzięcia kredytu we frankach Agnieszka Bujak.
„Okazało się jednak, że ten kredyt stał się ogromnym obciążeniem, wprowadził dużo niepokoju, bo raty były coraz wyższe, a nasze dochody niekoniecznie. Ja byłam w sytuacji, w której niemalże rok po roku urodziłam dzieci. Byłam na urlopie macierzyńskim i wiedziałam, że właściwie nie mam gdzie wracać do pracy, bo linia biznesowa banku, w którym pracowałam została zamknięta. Kiedy byłam w ciąży i rodziłam dzieci, odbywały się zwolnienia grupowe, więc wiedziałam, że jak wrócę to tylko po to, aby otrzymać wypowiedzenie. Odeszła nam spora część dochodu z budżetu domowego. To był dla mnie bardzo trudny moment. Raz, że musiałam się odnaleźć w roli mamy, dwa – wiedziałam, że zawodowo nie mam dokąd wrócić, że musze szukać pracy. Znalazłam pracę w innej korporacji. Połączenie nowej pracy i nowej roli mamy wiązało się z wieloma emocjami. Dodatkowo w domu panowały jeszcze takie trudne emocje związane z rosnącą ratą kredytu, stres i rozdrażnienie męża. To jest taka sytuacja, gdzie każdy patrzy ze swojego punktu widzenia. Ja z punktu widzenia kobiety, która na nowo odnajduje się w życiu w roli mamy, w nowej pracy, próbuje to wszystko ułożyć, połączyć pracę z życiem rodzinnym. Zarazem zaczyna trochę tęsknić do tego partnera, który był przed tymi dziećmi, przed tymi wszystkimi rewolucjami. A partner jest rozdrażniony, bo martwi się o to, czy starczy środków na spłatę kredytu. Tutaj zaczęły się bardzo trudne emocje” – wyznaje była już frankowiczka.
„Moje dzieci niepokoiły się, czy starczy nam na kolejną ratę. Czy pewnego dnia ktoś nie przyjdzie i nie zabierze nam naszego domu”
Los pisze najróżniejsze scenariusze. Nierzadko zdarzają się sytuacje, w których przez różne okoliczności, czasami zupełnie niezależne od nas, zarabiamy mniej lub mamy niespodziewane wydatki. W takich okolicznościach kredyt, którego rata wzrasta o 100%, a w dodatku saldo pomimo spłat nie maleje, staje się powodem ogromnych zmartwień, które oddziałują na naszych najbliższych oraz podopiecznych.
„Potem był kolejny moment zwrotny, kiedy okazało się, że moje dziecko potrzebuje więcej uwagi. Nagle ma różnie nadwrażliwości na dźwięki, na dotyk, co wyszło w trakcie okresu przedszkolnego. Musiałam mu poświęcić więcej uwagi, co z kolei zahamowało mnie zawodowo. Wszystkie oszczędności, które odłożyłam, przeznaczyłam na terapię dziecka. Podjęłam decyzję, że zostanę terapeutą integracji sensorycznej, bo mój syn ma zaburzenia przetwarzania sensorycznego. Kolejny moment zwrotny w moim życiu, gdzie musze się na nowo odnaleźć. Startowałam od początku zawodowo, gdzie nie mam doświadczenia, nie mam pozycji i zarabiam ponad połowę mniej tego, co miałam w korporacji. I znowu ten ciężar finansowy dogniata coraz bardziej mojego męża. A koszty dalej są i rosną i zadłużenie rośnie. Te emocje udzielały się całej rodzinie i naszym dzieciom. Nasze dzieciaki wyrastały w takim niepokoju, m.in. odbywały się rozmowy podsłuchane przez nas o tym, jak mogą nam-rodzicom pomóc. Czy w ogóle dożyjemy do tego momentu, kiedy ten dom będzie spłacony, czy ten dom ktoś nam zabierze, jak oni mogą nam pomoc?” – mówi Agnieszka Bujak.
„Dzieci zaczęły brać jakąś odpowiedzialność za rodzinę i to jest niepokojące, że tak małe dzieci, które powinny zajmować się zabawą klockami i lepieniem babek z piasku, przejmują się tym, czy rodzicom wystarczy na ratę kredytu i czy oni zdążą dorosnąć, aby nam pomoc w spłacie tego kredytu. Jeden z moich synków powiedział: „Słuchaj, ale my możemy pomóc naszym rodzicom, bo my za te 10-20 lat będziemy już dorośli, będziemy pewnie pracować, więc będziemy mogli spłacić im kredyt”. Oni razem z nami żyli tą rosnącą ratą kredytu. Tym niepokojem, że to jest kluczowe, żeby starczyło nam na ratę kredytu. A tak nie powinno być. Dzieci w ogóle nie powinny odczuwać takich poważnych kwestii finansowych. To jest coś, co mam mocno w sercu i uważnie obserwuje moje dzieci, bo odczuwalny lęk u dziecka nie jest niczym pożądanym i nie niesie ze sobą żadnych pozytywnych konsekwencji. Mam nadzieję, że nam rodzicom już udało się odpowiednio wyciszyć i uspokoić te zmartwienia naszych dzieci. Cieszę się, że dzisiaj już tego obciążenia nie mamy i że wszyscy możemy złapać oddech i czerpać radość z innych rzeczy. Zszedł z nas już ten stres: „Co dalej, co za miesiąc, ile wyniesie ta rata za miesiąc, i czy w ogóle nam starczy, jak się razem z mężem zrzucimy?” – kontynuuje.
„Warto podejmować ryzyko i nie można dać się zastraszyć powszechnej opinii”
Dziś frankowiczka ŻBK cieszy się wolnością finansową oraz możliwością wspólnych podróży z rodziną. Podjecie decyzji o pozwaniu banku wymagało jednak czasu. Nikt wcześniej nie przypuszczał, że bank – instytucja zaufania publicznego – może bezwzględnie wykorzystywać swoich klientów i wprowadzać ich w pułapkę finansową.
„Wcześniej tak naprawdę nie czuliśmy złości na instytucję, czy że ktoś nas oszukał. To się odbijało na naszej relacji w rodzinie, na naszym spokoju wewnętrznym, bo uważaliśmy, że my podjęliśmy taką decyzję. Dopiero z czasem przyszła świadomość, że taki produkt w ogóle nie powinien zostać zaproponowany, że to zwyczajne oszustwo. Takich rzeczy się nie robi. Nie proponuje się rodzinom produktu, który będzie coraz droższy, który będzie nie do spłacenia dla rodziny. To był już moment, że wiedzieliśmy, że już nie ma innego wyjścia. Podjęliśmy decyzję o zmierzeniu się z bankiem w sądzie” – mówi Agnieszka.
Prawomocne unieważnienie umowy kredytu frankowego przyniosło ogromną ulgę dla całej rodziny Agnieszki. W końcu odzyskała środki, dzięki którym może przyjemnie spędzać czas ze swoimi najbliższymi, a także nareszcie realizować własne pasje i marzenia.
„Mam takie poczucie, że jest nam lżej. Możemy skupić się na rodzinie, na wspólnym spędzaniu czasu, możemy planować rodzinne wyjazdy. Teraz dopiero to odzyskaliśmy, bo zupełnie to zatraciliśmy. Wcześniej byliśmy w takim niepokoju i stresie, żeby zapewnić środki finansowe na spłatę kredytu, bo przecież jak nie spłacimy raty, to gdzie będziemy żyć? Kwestie realizacji marzeń i pasji zupełnie zeszły na inny tor. To było planowanie niezbędnego minimum” – wyznaje prawomocna członkini społeczności ŻBK.
Długotrwałe życie pod presją toksycznego kredytu pozostawia jednak swoje piętno.
„Trochę niepokoju jeszcze we mnie jest. Nie wiem, co dalej się wydarzy i co nas czeka. To jest tak, że przez dugi czas żyjąc w obciążeniu stresogennym, nie da się tak z dnia na dzień z tego wyjść. Jest to proces. Trudno mi teraz mówić o jakiejś ogromnej satysfakcji i że teraz to jest super. Mam świadomość tego, co się zadziało i jaki to ma wpływ na nas obecnie. To prawda, że zostaliśmy odciążeni. Nie musimy co miesiąc komuś oddawać ogromnej kwoty pieniężnej, pomimo naszego poczucia, że ten kredyt już dawno został spłacony. Potrzeba czasu, aby to wszystko się ułożyło, aby mówić o takiej pełnej satysfakcji”.
Kiedy Agnieszka pozywała bank, nie było jeszcze orzecznictwa. Była jedną z frankowiczów, którzy przecierali szlaki w sądach. Dziś już może zaczynać życie na nowo i zachęca poostałych do walki o swoje prawa.
„Warto podejmować ryzyko i takie decyzje. Nie można dać się zastraszyć powszechnej opinii, czy opiniom osób pracujących w banku, którzy odradzają pozwania kredytodawcy. Ja przez wiele lat pracowałam w bankowości i mam dalej znajomych, którzy są w strukturach bankowych. Często od nich słyszałam: „Z bankiem nie wygracie, co wy w ogóle robicie?”. Mimo to trzeba robić swoje.”
Agnieszka hobbistycznie skacze ze spadochronem i wyznaje, że to ją nauczyło, że warto robić rzeczy, których się boimy. Najgorszy jest strach, który nas paraliżuje przed decyzjami. Przykład rodziny Agnieszki udowadnia, iż podjęcie działania prowadzi do czegoś lepszego.
Cały wywiad z prawomocną frankowiczką Agnieszką Bujak można obejrzeć na naszym kanale YouTube: OBF odc. 82 Dla dzieci i ich spokoju warto było pozwać bank i wygrać. Gość: Agnieszka Bujak.
Z pomocą ekspertów Życie Bez Kredytu unieważnisz każdy kredyt frankowy niezależnie od tego, z jakim bankiem zawarłeś umowę
Umowa z bankiem o kredyt waloryzowany do franka szwajcarskiego zawiera klauzule abuzywne, które nie powinny być wiążące dla konsumenta od samego początku zawarcia kontraktu z kredytodawcą. Umowa frankowa jest w świetle prawa po prostu nieważna. Aby wyegzekwować należące się frankowiczom prawa, należy udać się do sądu. Z pomocą ekspertów ŻBK można unieważnić kredyt w zasadzie w każdym banku. Jeżeli chcesz się przekonać, z jakimi bankami już wygraliśmy, zachęcamy do wejścia w zakładkę: wyroki. Nie ma takiej umowy frankowej zawartej w latach 2003-2008, której zasadności nie można byłoby podważyć w sądzie. Nie należy bać się banku, bo tylko pozew pozwoli na uwolnienie się od frankowego jarzma. Wygranie procesu z nieuczciwym kredytodawcą pozwala frankowiczom w pełni cieszyć się swoimi pieniędzmi, swoją nieruchomością i wreszcie w pełni decydować o swoim życiu.
Zachęcamy do pobierania aplikacji PrawoMocni-Pomocni. Znajdziecie tam najświeższe informacje dot. banków, z którymi członkowie społeczności ŻBK wygrywają. Poprzez aplikacje możecie też mieć bezpośredni kontakt z naszymi PrawoMocnymi, czyli frankowiczami społeczności ŻBK, którzy wygrali już proces z bankiem, a swoim doświadczeniem chcą pomóc osobom obecnie znajdującym się w sporze sądowym z kredytodawcą. Aplikacja jest dostępna do pobrania bezpłatnie w Apple App Store oraz Google Play.